Kolejna wygrana - Nora Roberts, Nora Roberts(3)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NORA ROBERTSPrzyglÄ…daĹ‚ siÄ™, jak podjeĹĽdĹĽa. Choć ubrana byĹ‚a w kurtkÄ™ i dĹĽinsy, a na gĹ‚owie miaĹ‚a maskujÄ…cy kask, Katcha uderzyĹ‚a jej kobiecość. PrzyjechaĹ‚a na maĹ‚ym motocyklu marki Honda. ZaciÄ…gajÄ…c siÄ™ cygaretkÄ…, poÂdziwiaĹ‚, z jakÄ… zrÄ™cznoĹ›ciÄ… zaparkowaĹ‚a.Powoli zsiadĹ‚a z motocykla. ByĹ‚a bardzo wysoka i smukĹ‚a. Katch oparĹ‚ siÄ™ o automat z napojami i z bezÂmyĹ›lnÄ… ciekawoĹ›ciÄ… dalej obserwowaĹ‚ nieznajomÄ…. Gdy zdjęła kask, jego zainteresowanie wzrosĹ‚o.Rozpuszczone proste wĹ‚osy siÄ™gaĹ‚y jej do ramion, a na czoĹ‚o opadaĹ‚a grzywka. ByĹ‚a ciemnÄ… brunetkÄ…, choć w jej wĹ‚osach lĹ›niĹ‚y czerwone i zĹ‚ote refleksy od sĹ‚oĹ„ca. Twarz miaĹ‚a szczupĹ‚Ä… o ostrych, wyrazistych rysach, a jednoczeĹ›nie peĹ‚nych, wydatnych ustach. ZnaĹ‚ modelki, ktĂłre gĹ‚odziĹ‚y siÄ™, by uzyskać taki wyglÄ…d.Katch, znajÄ…c siÄ™ trochÄ™ na kosmetykach, wiedziaĹ‚, ĹĽe ĹĽadnego nie uĹĽyĹ‚a dla podkreĹ›lenia swej urody. Nie potrzebowaĹ‚a ich. MiaĹ‚a duĹĽe oczy, nawet z daleka zaÂuwaĹĽyĹ‚, ĹĽe byĹ‚y ciemnobrÄ…zowe. PrzypominaĹ‚y oczy Ĺşrebaka - byĹ‚y szeroko rozstawione, rozwarte i czujne. PoruszaĹ‚a siÄ™ z naturalnym wdziÄ™kiem. MusiaĹ‚a być bardzo mĹ‚oda. WyglÄ…daĹ‚a najwyĹĽej na dwadzieĹ›cia lat.ZaciÄ…gnÄ…Ĺ‚ siÄ™ znĂłw cygarem. Tak, naprawdÄ™ byĹ‚a piÄ™kna.- Cześć, Megan!Dziewczyna odwrĂłciĹ‚a siÄ™, odgarniajÄ…c wĹ‚osy z czoÂĹ‚a i uĹ›miechnęła do siĂłstr Bailey, bliĹşniaczek, ktĂłre zaÂtrzymaĹ‚y swojego dĹĽipa przy krawężniku.- Cześć. - Megan podeszĹ‚a do samochodu. Bardzo lubiĹ‚a siostry Bailey.Tak jak ona miaĹ‚y dwadzieĹ›cia trzy lata. ByĹ‚y drobnymi blondynkami o niebieskich oczach i dĹ‚ugich, delikatnych wĹ‚osach, potarganych teraz przez wiatr. Obie pary niebieÂskich oczu przesunęły siÄ™ po Megan i skupiĹ‚y na mężczyĹşnie, ktĂłry staĹ‚ oparty o automat. Jak na komendÄ™ dziewczyny wyprostowaĹ‚y siÄ™ i zaĹ‚oĹĽyĹ‚y wĹ‚osy za uszy, Ĺ›wiadome, ĹĽe ich prawy profil jest bardziej atrakcyjny.- Dawno ciÄ™ nie widziaĹ‚am! - Teri Bailey, zwracajÄ…c siÄ™ do Megan, zerkaĹ‚a z ukosa na Katcha.- MiaĹ‚am sporo spraw do zaĹ‚atwienia przed rozpoÂczÄ™ciem nowego sezonu. - Megan miaĹ‚a niski gĹ‚os i mĂłwiĹ‚a z lekkim poĹ‚udniowym akcentem. - Co u was sĹ‚ychać?- Ĺšwietnie! - odpowiedziaĹ‚a Jeri, poruszajÄ…c siÄ™ na siedzeniu kierowcy. - Mamy wolne popoĹ‚udnie. MoĹĽe pojedziesz z nami na zakupy? - RĂłwnieĹĽ ona zerkaĹ‚a na Katcha.- ChciaĹ‚abym... - Megan pokrÄ™ciĹ‚a gĹ‚owÄ… - ale muszÄ™ tu coĹ› zaĹ‚atwić.- MoĹĽe z tym facetem o wspaniaĹ‚ych, szarych oczach? - wtrÄ…ciĹ‚a Jeri.Megan wybuchnęła Ĺ›miechem.- I szerokich ramionach - dodaĹ‚a Teri.- On nie spuszcza z niej wzroku, prawda, Teri? - dodaĹ‚a Jeri.- O czym wy mĂłwicie? - Megan byĹ‚a caĹ‚kowicie zdezorientowana.- SpĂłjrz za siebie. - Teri delikatnie poruszyĹ‚a gĹ‚oÂwÄ…. - Na tego przystojniaka przy automacie. OlĹ›niewaÂjÄ…cy, prawda? - Ale gdy Megan zaczęła odwracać gĹ‚oÂwÄ™, Teri dodaĹ‚a dramatycznym szeptem: - Nie obracaj siÄ™ tak ostentacyjnie, na litość boskÄ…!- PrzecieĹĽ nic nie zobaczÄ™, jeĹ›li nie spojrzÄ™ - zauwaÂĹĽyĹ‚a rozsÄ…dnie Megan, odwracajÄ…c jednak gĹ‚owÄ™.Mężczyzna miaĹ‚ gÄ™ste blond wĹ‚osy, choć nie tak jasÂne jak bliĹşniaczki Teri i Jeri, lekko przydymione, z paÂsemkami rozjaĹ›nionymi przez sĹ‚oĹ„ce. ByĹ‚ smukĹ‚y, wyÂsoki i miaĹ‚ na sobie sprane dĹĽinsy. StaĹ‚ oparty o automat do napojĂłw, w niedbaĹ‚ej pozie, potargany, i piĹ‚ z puszÂki. Ale wyraz jego twarzy jest skupiony, a nawet czujny, pomyĹ›laĹ‚a Megan, gdy bez mrugniÄ™cia okiem wytrzyÂmaĹ‚ jej spojrzenie. MiaĹ‚ regularne rysy twarzy, rzec moĹĽna - doskonaĹ‚e, choć jego policzki wymagaĹ‚y ogoÂlenia. MaĹ‚y doĹ‚ek w podbrĂłdku dodawaĹ‚ mu uroku.W zwykĹ‚ych okolicznoĹ›ciach Megan uznaĹ‚aby tÄ™ przystojnÄ… twarz za fascynujÄ…cÄ…. Jednak spojrzenie szaÂrych, nieprzeniknionych oczu byĹ‚o impertynenckie. Megan dobrze znaĹ‚a takie typy - tajemniczy samotnik, ktĂłry nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca, szukajÄ…cy przelotnych znajomoĹ›ci z kobietami. ĹšciÄ…gnęła brwi. Bezceremonialnie jej siÄ™ przyglÄ…daĹ‚. A nawet, o zgrozo, dotykajÄ…c ustami puszki, mrugnÄ…Ĺ‚ wesoĹ‚o.SĹ‚yszÄ…c chichot jednej z bliĹşniaczek, Megan odwrĂłÂciĹ‚a gĹ‚owÄ™.- Fantastyczny facet - zdecydowaĹ‚a Jeri.- Nie bÄ…dĹş idiotkÄ…! - Megan energicznym ruchem gĹ‚owy odrzuciĹ‚a wĹ‚osy do tyĹ‚u. - Pospolity typ. Nawet prymitywny.BliĹşniaczki wymieniĹ‚y spojrzenia, po czym Jeri odÂpaliĹ‚a dĹĽipa.- JesteĹ› zbyt wybredna - oĹ›wiadczyĹ‚a. UĹ›miechnęły siÄ™ jednoczeĹ›nie do Megan, a potem ruszyĹ‚y.- Na razie!Megan pomachaĹ‚a im na poĹĽegnanie, a potem, Ĺ›wiaÂdomie ignorujÄ…c mężczyznÄ™, ktĂłry spacerowaĹ‚ po parÂkingu, weszĹ‚a do sklepu.Skinieniem gĹ‚owy odpowiedziaĹ‚a na powitanie kaÂsjera. DorastaĹ‚a w Myrtle Beach i znaĹ‚a wszystkich kuÂpcĂłw w promieniu piÄ™ciu mil od wesoĹ‚ego miasteczka, ktĂłre byĹ‚o wĹ‚asnoĹ›ciÄ… jej dziadka.Wzięła wĂłzek i zaczęła prowadzić go wzdĹ‚uĹĽ pierwÂszej alejki. PotrzebowaĹ‚a tylko kilku rzeczy. ZresztÄ… na motocyklu miaĹ‚a niewielkÄ… torbÄ™ na zakupy. JeĹ›li nie naprawiÄ… pikapa... OderwaĹ‚a myĹ›li od tego problemu. W tej chwili go nie rozwiÄ…ĹĽe.Wzięła juĹĽ karton mleka, a potem zatrzymaĹ‚a siÄ™ przy półce ze sĹ‚odyczami. Nie jadĹ‚a dziĹ› lunchu, a kolorowe opakowania ciasteczek wyglÄ…daĹ‚y niezwykle kuszÄ…co. MoĹĽe owsiane...- Te sÄ… lepsze.Megan przestraszyĹ‚a siÄ™, widzÄ…c czyjÄ…Ĺ› rÄ™kÄ™ chwytajÄ…cÄ… torbÄ™ z czekoladowymi chipsami. OdwrĂłciĹ‚a gĹ‚oÂwÄ™, a wtedy spojrzaĹ‚a prosto w impertynenckie, szare oczy.- WeĹş te! - Mężczyzna uĹ›miechnÄ…Ĺ‚ siÄ™ bezceremoÂnialnie.- Nie, dziÄ™kujÄ™ - odpowiedziaĹ‚a, znaczÄ…co spoglÄ…ÂdajÄ…c na jego rÄ™kÄ™ w swoim koszyku.WzruszyĹ‚ ramionami i cofnÄ…Ĺ‚ jÄ…. Ale ku irytacji MeÂgan nadal szedĹ‚ obok niej.- Co masz jeszcze na liĹ›cie zakupĂłw, Meg? - spytaĹ‚ ĹĽyczliwym tonem, otwierajÄ…c torbÄ™ z ciasteczkami.- Sama dam sobie radÄ™, dziÄ™kujÄ™. - SkrÄ™ciĹ‚a w naÂstÄ™pnÄ… alejkÄ™, po drodze biorÄ…c puszkÄ™ tuĹ„czyka. KÄ…tem oka zauwaĹĽyĹ‚a, ĹĽe mężczyzna szedĹ‚, niczym uzbrojony bandyta, dĹ‚ugimi, posuwistymi krokami, jednoczeĹ›nie lekko siÄ™ koĹ‚yszÄ…c.- Masz Ĺ‚adny motocykl. - UgryzĹ‚ kawaĹ‚ek ciasteczÂka. - Mieszkasz w pobliĹĽu?Megan wybraĹ‚a pudeĹ‚ko herbaty w torebkach. OceÂniĹ‚a je wzrokiem, po czym wrzuciĹ‚a do koszyka.- Jestem zajÄ™ta - powiedziaĹ‚a i ruszyĹ‚a energicznie do przodu.- Nie szkodzi - stwierdziĹ‚ wesoĹ‚o i zaproponowaĹ‚ jej ciasteczko.ZignorowaĹ‚a propozycjÄ™ i poszĹ‚a dalej. Gdy siÄ™gnęła po chleb, mężczyzna poĹ‚oĹĽyĹ‚ rÄ™kÄ™ na jej dĹ‚oni.- Najlepszy bÄ™dzie dla ciebie peĹ‚noziarnisty.Jego dĹ‚oĹ„ wydawaĹ‚a siÄ™ twarda i stanowcza. Megan, spojrzawszy na niego z oburzeniem, usiĹ‚owaĹ‚a wyrwać rÄ™kÄ™.- PosĹ‚uchaj... - zaczęła.- Brak obrÄ…czki - skonstatowaĹ‚, podnoszÄ…c jej dĹ‚oĹ„, by siÄ™ lepiej przyjrzeć. - Ĺ»adnych zobowiÄ…zaĹ„. MoĹĽe zjemy razem kolacjÄ™?- Wykluczone. - PotrzÄ…snęła rÄ™kÄ…, ale mężczyzna nadal jÄ… trzymaĹ‚.- Nie bÄ…dĹş taka niemiĹ‚a, Meg. Masz piÄ™kne oczy. - UĹ›miechnÄ…Ĺ‚ siÄ™. PatrzyĹ‚ na niÄ… w takim skupieniu, jakby byli jedynymi ludĹşmi na Ĺ›wiecie. JakiĹ› klient, mruczÄ…c coĹ› pod nosem z irytacjÄ…, siÄ™gnÄ…Ĺ‚ ponad jej gĹ‚owÄ…, by wziąć bochenek ĹĽytniego chleba.- OdejdĹş! - zaĹĽÄ…daĹ‚a przyciszonym gĹ‚osem. DziwiÂĹ‚o jÄ…, ĹĽe pozostawaĹ‚a pod jego urokiem, mimo ĹĽe wieÂdziaĹ‚a, co kryje siÄ™ pod tym uĹ›miechem. - Bo zrobiÄ™ scenÄ™! - zagroziĹ‚a.- Nie mam nic przeciwko scenom - rzekĹ‚ spokojÂnie i uĹ›miechnÄ…Ĺ‚ siÄ™.To prawda, pomyĹ›laĹ‚a, przyglÄ…dajÄ…c mu siÄ™ uwaĹĽnie. Doskonale by siÄ™ bawiĹ‚.- Nie wiem, kim jesteĹ› - zaczęła ze zĹ‚oĹ›ciÄ… - ale...- David Katcherton - przedstawiĹ‚ siÄ™ z sympatyczÂnym uĹ›miechem. - O ktĂłrej po ciebie przyjechać?- Nie bÄ™dziesz po mnie przyjeĹĽdĹĽać - powiedziaĹ‚a z naciskiem. - Ani dzisiaj, ani nigdy. - RozejrzaĹ‚a siÄ™ po sklepie. Wokół byĹ‚o pusto. Nawet gdyby urzÄ…dziĹ‚a tu scenÄ™, na nikim nie zrobiĹ‚aby wraĹĽenia. - Puść mojÄ… rÄ™kÄ™ - nakazaĹ‚a stanowczo.- Izba Handlowa uznaĹ‚a Myrtle Beach za przyjazne miasto, Meg. - Katch puĹ›ciĹ‚ jej rÄ™kÄ™. - Zadajesz kĹ‚am tej opinii.- I przestaĹ„ nazywać mnie Meg! - powiedziaĹ‚a z fuÂriÄ…. - Nie znam ciÄ™!RuszyĹ‚a wĹ›ciekle do przodu, popychajÄ…c przed sobÄ… wĂłzek.- Ale poznasz - oĹ›wiadczyĹ‚ cicho.ZnĂłw skrzyĹĽowali spojrzenia. Jej oczy paĹ‚aĹ‚y zĹ‚oÂĹ›ciÄ…, jego - niezmÄ…conÄ… pewnoĹ›ciÄ… siebie. OdwrĂłciĹ‚a siÄ™ na piÄ™cie i szybkim krokiem podÄ…ĹĽyĹ‚a do kasy.- Nie uwierzysz, co mi siÄ™ przydarzyĹ‚o w sklepie. Megan z Ĺ‚oskotem postawiĹ‚a torbÄ™ z zakupami na kuÂchennym stole.Jej dziadek siedziaĹ‚ za stoĹ‚em na jednym z czterech klonowych krzeseĹ‚, zajÄ™ty przypinaniem do haczyka wÄ™dÂki sztucznej przynÄ™ty. MruknÄ…Ĺ‚ coĹ› pod nosem. Przed nim piÄ™trzyĹ‚a siÄ™ kupka drucikĂłw, piĂłrek i ciężarkĂłw.- Ten mężczyzna - zaczęła, wyjmujÄ…c z torby chleb - ten niewiarygodnie impertynencki mężczyzna prĂłboÂwaĹ‚ siÄ™ ze mnÄ… umĂłwić. StaĹ‚am wtedy przy półce z ciaÂsteczkami. - Megan zmarszczyĹ‚a brwi, chowajÄ…c torebÂki herbaty do puszki. - ZaprosiĹ‚ mnie na kolacjÄ™.Aha. - Jej dziadek z wielkÄ… precyzjÄ… przywiÄ…zyÂwaĹ‚ żółte piĂłrko do muchy. - MiĹ‚ego wieczoru.- Pop! - Megan pokrÄ™ciĹ‚a gĹ‚owÄ…, a uĹ›miech wyÂkrzywiĹ‚ jej usta.Timothy Miller byĹ‚ niskim, szczupĹ‚ym mężczyznÄ… po sześćdziesiÄ…tce. Jego okrÄ…gĹ‚Ä…, pomarszczonÄ… twarz otaÂczaĹ‚a gÄ™sta, siwa czupryna i starannie utrzymana broda. Niebieskie oczy, ktĂłre mimo upĹ‚ywu lat nie straciĹ‚y blasku, byĹ‚y gĹ‚Ä™boko osadzone i okolone zmarszczkami. Niewiele uchodziĹ‚o ich uwadze. Megan wiedziaĹ‚a, ĹĽe teraz byĹ‚ bardzo skupiony na os...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]