Konie narowiste(1), Śpiewnik, na gitarę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Konie narowiste
d a F7 E7
Wzdłuż urwiska, nad przepaścią, a A7
po samiutkiej, po krawędzi, A7 d
konie swe nahajem smagam d E7 a
i popędzam... i popędzam. a A7
Lecz brakuje mi powietrza, a d d6
piję wiatr i mgłą się krztuszę, d6 a
i w śmiertelnej trwodze czuję, a E7
że już po mnie! - Odejść muszę. E7 a A7
Odrobinę wolniej konie... A7 d d6
odrobinę choć. a
Nie słuchajcież wy bata, on łże! E7 a
Ale konie narowiste A7 d d6
przeznaczył mi los. a
I tak żyć się chce a E7
i dośpiewać tę pieśń. a A7
Ja i koniom dam pić, d d6
ja i pieśni dam żyć, a
choć przez chwilę mi tylko na krawędzi tkwić. E7 a A7
d a F7 E7 a
Zginę, wiem. Mnie tak jak puszek a A7
z dłoni zmiecie huragan A7 d
i powloką saniami d E7
po śniegu, jak jeńca. E7 a A7
Ech, wy konie, zwolnijcie A7 d d6
i przedłużcie o chwilę, a
choć o chwilę... tę podróż a E7
w nieznane, do końca. E7 a A7
Odrobinę wolniej konie, A7 d d6
odrobinę choć. a
Bo ten bat... ani pan, ani car! E7 a
Ale konie narowiste A7 d
przeznaczył mi los. a
I tak żyć bym chciał a E7
i ta pieśń niech trwa. E7 a A7
Ja i koniom dam pić, d
ja i pieśni dam żyć, a
choć przez chwilę mi tylko na krawędzi tkwić. E7 a A7
Zdążyliśmy. W tę gościnę a A7
i tak nikt się nie spóźnia. A7 d
Ale czemuż to anieli E7
krzywo na nas spoglądają? E7 a A7
Czy to u mych sani dzwonek A7 d
się rozszlochał ogłupiały, a
czy to ja do koni krzyczę, a E7 a
żeby wolniej, wolniej gnały?! a A7
Odrobinę wolniej konie, A7 d
odrobinę choć. a
Błagam was: i nie w skok, i nie w cwał! A E7 a
Ale konie narowiste A7 d d6
przeznaczył mi los. a
Skoro życie me gdzieś, a E7
niech więc choć trwa pieśń. E7 a A7
Ja i koniom dam pić, ja i pieśni dam żyć, d a
choć przez chwilę mi tylko na krawędzi tkwić. E7 a A7
d a F7 E7 a
Вдоль обрыва, по-над | пропастью,
по | самому краю
Я ко|ней своих нагайкою
сте|гаю, пого|няю,
Что-то | воздуху мне | мало,
ветер | пью, туман глотаю,
Чую, с | гибельным восторгом
ропа|даю, | пропадаю!
Чуть | помедленнее, | кони,
чуть помедленнее!
Вы тугую | не слушайте плеть!
Но что-то | кони | мне попались
привередливые,
И до|жить не успел,
мне допеть не ус|петь!
Я коней напо|ю,
Я куплет допою,-
Хоть немного еще посто|ю на | краю
Сгину я, меня пу|шинкой
ура|ган сметет с ладони,
И в | санях меня галопом
повле|кут по | снегу утром.
Вы на | шаг неторо|пливый
перейдите, мои кони!
Хоть не|много, но продлите
путь | к последнему при|юту!
Чуть | помедленнее, | кони,
чуть помедленнее!
Не указчики вам кнут и плеть.
Но | что-то кони мне попались
привередливые,
И до|жить не успел,
мне до|петь не | успеть.
Я коней напою,
Я куплет допою,-
Хоть немного еще посто|ю |на краю
Мы успели - | в гости к богу
не бы|вает опозданий.
Так что ж там ангелы поют
такими | злыми голо|сами?
Или | это колокольчик
весь зашелся от ры|даний,
Или | я кричу коням, чтоб не нес|ли
так | быстро сани?
Чуть | помедленнее кони,
чуть помедленнее!
У|моляю вас вскачь | не лететь!
Но | что-то кони мне попались привередливые,
Коль до|жить не успел,
так хо|тя бы до|петь!
Я коней напою, Я куплет допою,-
Хоть мгновенье еще посто|ю на кра|ю!...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]