Koniec dnia, OPOWIADANIA FANÓW

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Autor: idis1994

 

 

 

 

 

 

Koniec dnia, zaczyna się noc!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 1

 

 

 

 

 

 

Bella

 

 

-Chodź, idziemy na zakupy.

-Alice! Daj mi spać!

  Schowałam się pod kołdrą. Ja nie wiem jak ona to robi- z klubu wyszłyśmy po trzeciej w nocy.

-Ubieraj się.

   Próbowała ściągnąć ze mnie kołdrę. Jeśli chodzi o zakupy to była niesamowicie uparta.

-Ja potrzebuję dwunastu godzin snu, by normalnie funkcjonować!

-Oj, nie marudź. Musimy kupić ci coś wystrzałowego. Dziś twój wielki dzień. Nie będziesz już podśpiewywać na karaoke. Wystąpisz na klubowej scenie i wszyscy będą się zachwycać twoim talentem. I oczywiście twoim strojem, który sama wybiorę-nie zniechęciło jej moje jęczenie.

-Dobra, dobra- wiedziałam, że i tak nic nie wskóram-ale wracamy przed pierwszą! Potem mam trening.

  Widziałam jak się skrzywiła. Zawsze mi powtarzała, że nie ma pojęcia co ja widzę w tej siatkówce. Dla niej największą rozrywką były zakupy i znęcanie się nade mną podczas w formie robienia makijażu. Ona tego nie rozumiała. Nie wiedziała jak się czuję kiedy wchodzę na boisko. Jakie wyzwala to we mnie emocje. Gra w siatkę to moja  miłość. Jedyna i pierwsza miłość.

-Okej. A o której kończycie?

-Jak zwykle. O czwartej.

-O czwartej?! Dziewczyno, jak ja mam cię zrobić na bóstwo w tak krótkim czasie?! Myślałam, że dziś skrócicie trening.

-Spokojnie. Zdążymy.

  Alice uspokoiła się i zaczęła się nad czymś zastanawiać, patrząc przed siebie. Nie ruszała się. Dziwnie to wygląda.  Często wpadała w taki stan. Mówiła, że ja ją w niego wprawiam, bo zawsze robie wszystko na odwrót i musi wszystko sobie znów poukładać.

    Podniosłam się z łóżka. Podeszłam do szafy, by w drodze do łazienki zabrać ubrania. Wyjęłam bawełniane, czerwone szorty w białe kwiaty i bluzkę na ramiączka z dużym dekoltem w tym samym wzorze. Lubiłam podobać się chłopakom i wzbudzać zazdrość innych dziewczyn. Nie było to trudne. Miałam kształtne ciało. Odziedziczyłam je po matce, która najpierw jako modelka, a później sławna projektantka mody, była ideałem urody dla wielu dziewczyn.

   Wyszłam do łazienki  umyć się i ubrać.

    Przyszłam gotowa do wyjścia. Odrzuciłam długie do pasa, mahoniowe włosy na plecy.

-Idziemy czy nie?- Alice wyglądała jak w transie.

-Tak, tak. Gdzie masz torbę?- wyglądała jakby się przebudziła. To było upiorne.

-Na dole. Jedziemy moim czy twoim samochodem?

-Twoim. W moim coś wysiadło. Musze powiedzieć ojcu.

-Okej.

   Zeszłyśmy na dół. Charliego już nie było.

  Zdjęłam torbę z wieszaka, przewiesiłam ją przez ramię i wzięłam klucze. Alice przez ten czas,  wyszła już na zewnątrz. Poszłam w jej ślady. Gdy znalazłam się na dworze, uderzyła mnie fala ciepłego powietrza. Witaj kolejny dniu w Miami, pomyślałam.

 

 

 

Edward

 

-Edward do cholery, rusz się! Samolot Jaspera niedługo ląduje- Emmett był już wyraźnie zniecierpliwiony.

-Zaraz!- Warknąłem.

   Dlaczego nie pojedzie po niego sam? Ja mam ciekawsze zajęcia do roboty. Na przykład musze umówić się z tą laską, która wprowadziła się obok. Jak ona miała na imię? A już wiem: Viktoria. O tak. To dopiero sztuka! Te rude włosy… I to ciało…

   Z marzeń wyrwał mnie krzyk Emmetta:

-Edward!

-Już!

  Przeczesałem włosy ręką i pobiegłem do brata. Czekał przy drzwiach ze wściekłą miną.

-Obiecałem Jasperowi, ze po niego przyjedziemy, więc łaskawie rusz dupę.

  To cały Em. Jaki jest, taki jest, ale obietnicy danej przyjacielowi nie złamie.

  Załadowaliśmy się do jego samochodu.

-Dziś wieczorem idziemy do klubu „Coral” na plaży. Podobno ma być niezła zabawa. Będzie dużo panienek.

  Obaj się uśmiechnęliśmy. Dziewczyny zawsze wywoływały uśmiech na mojej twarzy.

Włączyłem radio na cały regulator. Przez resztę drogi wtórowałem kilku wokalistom. Emmett śmiał się ze mnie, bo utalentowanym śpiewakiem nie jestem. Miałem to gdzieś. Na samą myśl o dzisiejszym wieczorze miałem przypływ dobrego humoru.

 

 

Bella

 

 

-Rose, gdzie jesteś? Miałaś by tu godzinę temu.

  Przyglądałam się Alice jak rozmawiała.

-Jesteś mi potrzebna. Próbuję namówić Belle na wystrzałowe szpilki. Okej. U niej w domu. Buziaki.

-Nie przyjdzie?- byłam zdesperowana. Rosalie nie raz pomagała mi poskromić naszą przyjaciółkę.  Alice wykupiła już chyba połowę sklepu.

-Ma umówionego fryzjera i kosmetyczkę, a potem musi zajrzeć do klubu.

  Rose nigdy nie zrezygnuje z manicure czy najdroższego w mieście fryzjera.

-Musi dopilnować, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik na pierwszą  imprezę w jej klubie i twój występ.

-To nie tylko mój występ.

-A no tak-zachichotała- jest jeszcze James.

-Tak-powiedziałam twardo- ale chodziło mi głównie mi o Jacoba.

-Taa, jasne. Widziałam jak ten blond przystojniak się na ciebie patrzy i jak cię traktuje.

-Oj, daj spokój.

-Bella, to ty daj spokój! Zaszalej! Facet ślini się na twój widok, a ty go cały czas ignorujesz.  Widziałaś go jak surfował. Czyż to nie jest największe ciacho pod słońcem?

  Lubiłam się podobać o nie znaczy, ze chciałam mieć chłopaka. Byłam samowystarczalna. Z kilkoma się pocałowałam, kilka razy przespałam i starczy..

-On ma dwadzieścia pięć lat!- próbowałam znaleźć jakąś wymówkę, chociaż i tak wiedziałam, że wiek dla Alice nie jest żadną przeszkodą.

-No to co? Ma tyle lat co Jake, a mi jakoś to nie przeszkadza.

   Moja przyjaciółka od dłuższego czasu flirtuje z moim kuzynem, Jacobem. Sześć lat różnicy nie jest dla niej przeszkodą.

-Mówiłam ci, że nikogo nie szukam.

  W torbie zawibrował mi telefon. Wyjęłam go szybko i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

-Słucham?

-Cześć, Bells.

-Hej, Jake.

-Chciałem ci przypomnieć o próbie. Pamiętaj! O szóstej!

-Tak, tak. Pamiętam.

  Często się spóźniałam, albo w ogóle zapominałam o spotkaniach, dlatego Jacoba wolał się upewnić. Dla niego ten występ jest bardzo ważny. Moja miłością jest siatkówka, a jego perkusja. Miał nareszcie szansę wystąpić przed prawdziwą widownią.

-Nie denerwujesz się? Masz taki spokojny głos. Ja nie mogę spać od czwartej-zaśmiał się.

-Jestem spokojna. Lubię występować. Cieszę się, że chcieliście, żebym do was dołączyła.

-To my się cieszymy. Nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszej wokalistki. Na razie będziemy grać tylko covery, ale jak już  się na nas poznają, to zaczniemy grać nasze kawałki.

-Tak. I zdobędziemy nieśmiertelną sławę- zaśmiałam się.

-Na pewno- zawtórował mi i tak przez chwilę śmialiśmy się do słuchawek.

   Gdy już się uspokoiliśmy Jake powiedział:

-James ciągle wypytuje o ciebie.

  Uśmiech znikł mi z twarzy. Trochę mnie to przerażało. To zainteresowanie Jamesa w moim mniemaniu zaczynało podchodzić pod obsesje.

-Tak?- udawałam zdziwioną, chociaż już właściwie nie byłam. Wcześniej wyznaczyłam Alice misję dowiedzenia się tego wszystkiego od Jaka. Mój kuzyn wyśpiewał jej wszystko, a ona potem powiedział opowiedziała wszystko mi. Jednak ja, w mniemaniu Jacoba nic nie wiedziałam.

-Piekielnie mu się podobasz. Wypytywał mnie o ciebie chyba przez całe nasze spotkanie. Na początku było to zabawne, bo wyglądał jakbyś była jego bóstwem, ale potem zrobiło się nudne. Kurcze, dziewczyno, zawróciłaś mu w głowie.

  Spojrzałam na zegarek. Musiałam już kończyć. Niedługo trening, a ja jeszcze muszę pojechać do domu.

-Sorry, Jake, ale muszę kończyć. Jestem w centrum handlowym z Alice-zrobiłam pauzę by dać mu do zrozumienia co mam na myśli-a niedługo mam trening. Zobaczymy się na próbie.

-O szóstej!

-Tak.

I rozłączyłam się. Schowałam telefon i rozejrzałam się. Gdzie właściwie jest Alice?

-O nie!

Stała przy kasie i płaciła za te buty, które upatrzyła dla mnie. Podeszłam do niej. Spojrzała na mnie przepraszającą:

-Nie mogłam się powstrzymać.

-Widzę!- spojrzałam na nią z wyrzutem.

Wzięła torbę i ruszyłyśmy do wyjścia.

-Jesteś niemożliwa.

-Wiem-uśmiechnęła się słodko- ale za to mnie kochasz.

 

 

 

Edward

 

-No opowiadaj. Jak było we Włoszech. Spotkałeś jakąś zabłąkaną turystkę, której trzeba pomóc?- Emmett się zaśmiał.

-Włoszki są śliczne i gorące- siedziałem z przodu, dlatego widziałem jak cieszy się buzia Jaspera.

-No, no, chłopie. Pewnie sobie zaszalałeś.

- W końcu są wakacje.

-Wieczorem idziemy do klubu „Coral”- zmieniłem temat. Nie lubiłem słuchać o podbojach innych. Wolałem opowiadać o swoich.- Idziesz z nami?

- Tak. Teraz trzeba poszaleć w miejscowych klubach.

  Cała trójka wybuchłą śmiechem.

  Podwieźliśmy Jaspera i wróciliśmy do domu. Kiedy wysiadałem z samochodu zauważyłem naszą nową sąsiadkę opalającą się w ogródku.

-Idę na małe polowanie- wyszczerzyłem się do brata.

-Dobra.

  I znikł za drzwiami domu.

Ja ruszyłem ku mojemu celowi.

  Leżała na kocu w bikini. Swoje gęste, rude włosy związała w koński ogon. Na nosie miała duże przeciwsłoneczne okulary.

-Cześć.

-Cześć- miała bardzo ładny głos.

-Przyszedłem się przywitać. Teraz będziemy sąsiadami- uśmiechnąłem się zalotnie.

-Najwidoczniej. Może wejdziemy do środka?- O tak. To mi pasuję.

-Z przyjemnością.

  Poszła przodem. Po chwili byliśmy już w jej domu.

 

 

Bella

 

-Bella, kończymy.

-Dobra.

   Wzięłam piłkę i włożyłam ją do kosza. Po drodze sięgnęłam z ławki ręcznik.

-Jesteś w świetnej formie. Jak tak dalej pójdzie do rozgromimy te dziewczyny z Georgii.

-Dzięki Jess, to mi pochlebia, ale nie lekceważmy ich- byłam bardziej sceptyczna.

-Dziewczyno, żebyś ty widziała dziś siebie na boisku!

  Nie powiem, byłam świadoma, że jestem bardzo dobra, ale widziałam też nasze rywalki w zeszłym sezonie. Były zgrane, silne, miały genialną technikę i wymagającego trenera. A nasz trener… To znaczy bardzo lubię pana Claya, ale nie zależy mu na naszym zwycięstwie tak bardzo jak byśmy chciały. Jego głównym celem jest wynieść się ze Stanów do Europy. Rozumiem go, sama chciałabym znów mieszkać w Paryżu. Niestety musiałam się tu przenieść po wypadku mamy. Jest mi tu dobrze, jednak tęsknie za Starym Kontynentem.

-Drużyna!

  Pan Claya? Przecież miał być na wakacjach w Kalifornii.

-Podejdźcie-posłusznie ruszyłyśmy do miejsca gdzie stał.-Jak wiecie, od dłuższego czasu mam zamiar wyprowadzić się do Europy. Jednak jakbym mógł to zrobić pozostawiając was bez trenera, dwa miesiące przed meczem o finał? Dlatego znalazłem wam jednego z najlepszych trenerów siatkówki, z jakimi miałem do czynienia. Dziewczęta, oto wasz nowy trener, a mój przyjaciela.

  Na salę wszedł bardzo przystojny blondyn koło czterdziestki. Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał poważne, ale jednocześnie ciepłe oczy, koloru błękitnego nieba.

-Witam moje panie.

  Oczy Jess były przepełnione radością. Nie lubiła pana Claya, a Cullen wywarł na niej ogromne wrażenie.

-Opisałem po które Carlisle’owi wasze zdolności i rzeczy, które musicie poprawić.

-Tak. Mamy tu drużynę z dużymi możliwościami.

-Macie jakieś pytania?

  Nikt nie odpowiedział.

-W takim razie do widzenia dziewczyny. Życzę wam samych sukcesów.

-To nie zobaczy pan naszego poniedziałkowego meczu?- byłam zdziwiona.

-Niestety nie, Bello. Wyjeżdżam dziś wieczorem.

-Och-tylko tyle zdołałam powiedzieć.

  Było mi trochę smutno. Odkąd tu przyjechałam byłam w zespole pana Claya. Przywiązałam się do niego.

-Możecie już iść. Dziękuję wam za współpracę.

-To my dziękujemy- podeszłam i przytuliłam się do niego.

  Zrobiłam kilka kroków do tyłu. Zaczęłyśmy kierować się do wyjścia.

-Poczekaj- odwróciłam się, wołał mnie nasz nowy trener.- Słyszałem, że jesteś niesamowita.

-Jestem całkiem dobra-nie miałam zamiaru ukrywać swoich atutów.

-Obserwowałem was podczas treningu i widzę, ze faktycznie masz talent. Ale to nie jest najważniejsze. To twoja pasja. To twoja…

-Miłość-dokończyłam za niego.-Tak. Trenuję od dziewięciu lat.

-Widać. Odbiegasz od pozostałych techniką. Musisz kilka rzeczy dopracować, jednak jesteś bardzo bliska wielkiego sukcesu. Wiążesz swoją przyszłość z siatkówką?

-Nie wiem.

-Przemyśl to.

-Dobrze. Do widzenia.

-Do widzenia.

  Pobiegłam szybko do szatni. Jeśli się nie ruszę to Alice mnie zabije.

 

 

 

Edward

 

   Leżałem w swoim pokoju i słuchałem muzyki. Musiałem się uspokoić. Victoria ma power.

-Puk, puk. I jak tam nasz  sąsiadeczka, braciszku?- Emmett uśmiechał się zadziornie.

-A dobrze, dobrze- zrobiłem poważną minę i odwróciłem wzrok.

  Wybuchneliśmy śmiechem.

-Rozumiem, że miło cię przywitała.

-O tak, miło. Bardzo miło.

  Emmett usiadł na łóżku.

-Jasper będzie o dwudziestej. Do tej pory bądź gotowy. Masz mnóstwo czasu, żeby się przygotować. Uprzedzam, żebyśmy nie musieli czekać.

-Okej, okej.

-Swoją drogą, podobno ma być duża impreza. W mieście jest mnóstwo plakatów.

-To jeden z najlepszych klubów w Miami. W ogóle to słyszałem, że zmienili właściciela. Podobno przejęła go jakaś laska.

-Też tak słyszałem. Rosalie Hale.

-To nic dziwnego. Jej rodzice to najbogatsze szychy w mieście. Pewnie gdyby chcieli mogliby wykupić trzy czwarte Miami.

-To impra szykuje się na najwyższym poziomie- mój bart wyszczerzył zęby  w uśmiechu.

  Wstałem z łóżka.

-Idę się wziąć prysznic.

-Dobra, ja zmykam.

 

 

 

Bella

 

-Co robimy z jej włosami?- Rose wzięła w ręce moje długie włosy.

-Kręcimy. Masz lokówkę- Alice podała jej urządzenie.

-A gdzie masz ubrania?

-W komodzie. Zaraz przyjdę. Przebiorę się.

  Wyjęłam przyszykowane wcześniej ubrania i znikłam za drzwiami  łazienki.

  Wyszłam po kilku minutach i usiadłam na fotelu. Rosalie zabrała się za moje włosy, a Alice zaczęła robić mi makijaż. Uprzedzałam ją wcześniej, ze ma by delikatny. Rose już siedziała na moim łóżku gdy Alice skończyła swoją część. Założyłam buty. Podeszłam do dużego lustra stojącego obok wejścia do pokoju. W odbiciu ujrzałam nieziemsko piękną dziewczynę. Miała na sobie czarną tunikę. Górna część bułana ramiączka, cała pokryta cekinami. Dość duży dekolt przypominał kształtem miskę. Dolna część odcinała się na udach. Przylegała do nóg i była dość krótka. Góra wyglądała jak bomkowata bluzka, a dół jak pasująca do niej mini spódniczka.

  Dziewczynie z odbicia spływały po ramionach kręcone włosy. Makijaż na jej twarzy był bardzo subtelny, ale podkreślał atuty dziewczyny czyli jej duże, brązowe oczy. Cienie były srebrne Usta połyskiwały dzięki błyszczykowi. Na jej rękach były okrągłe, srebrne bransoletki. A paznokcie u rąk i nóg były pomalowane na srebrno. Na nogach miała czarne sandałki na dużym obcasie z cienkimi paseczkami.

-Wow- byłam pod wrażeniem.

-Wyglądasz olśniewająco- to był duży komplement, skoro wypowiedział go sama Rosalie Hale, która o swój wygląd dba jak mało kto.

-To w końcu nasza robota- Alice podbiegła do mnie zaczęła się przyglądać mojemu odbiciu.

-Dobra dziewczyny ja lecę. Musze się przyszykować- pocałowała mnie i Alice w policzek i wyszła.

  Moim zdaniem wystarczyłoby, żeby się przebrała, ale ona uważała, że musi jeszcze dopracować kilka rzeczy.

-Ja też będę się zbierać. Jak wszystko załatwię to od razu do ciebie przyjadę.

Zrobiła to samo co Rose i tanecznym krokiem wyszła z pokoju. Ja pozbierałam rzeczy do torby: kosmetyki, telefon, klucze, zostawiłam liścik dla Charliego, ze nie wiem, kiedy wrócę i pojechałam na próbę, bo za kilkanaście minut miała być szósta.

 

 

************************

 

  Kiedy dojechałam było za pięć szósta. Zaparkowałam swoje BMW, które dostałam od ojca na osiemnaste urodziny, niedaleko wejścia. Wzięłam torbę z siedzenia i ruszyłam ku klubowi „Coral”.

   Wystrój był bardzo nowoczesny, najnowocześniejsze sprzęty, duży bar z najróżniejszymi trunkami i super scena.

-Bells, już jesteś- Jake szedł w moim kierunku.

-Tak- uśmiechnęłam się- dziś się nie spóźniłam.

-Wow, Bella… Wyglądasz olśniewająco- do mojego kuzyna podszedł jego przyjaciel Sam.

-Dzięki- obróciłam się demonstracyjnie.- To wszystko dzięki Alice i Rose.

  Wokół nas zbierała się coraz większa grupa. W końcu wszyscy członkowie zespołu otoczyli mnie i  przyglądali jak eksponatowi w muzeum.

-Dobra, dobra. Koniec zwiedzania- w końcu zaczęło mnie to irytować.-Robimy tę próbę czy będzie tak stać i się ślinić?- ruszyłam w stronę sceny.

-Bella, James dzwonił. Będzie za kilka minut- no tak, zapomniałam o nim. Nie zwróciłam wcześniej uwagi, że go nie ma.

-Dobra. Jest Rose?

-Nie, jeszcze nie.

-Okej. Zrobię rozgrzewkę- podeszłam do sceny, wzięłam teksty i zaczęłam je przeglądać.

  Na razie mieliśmy zamiar prezentować covery Within Temptation, Evanescence, Paramore i Superchick. Dopiero później zaczniemy występy z naszymi autorskimi utworami.

  Rozgrzewałam głos gdy na salę wszedł James. Rozejrzał się po Sali jakby czegoś szukał. W końcu jego wzrok spoczął na mnie. Chyba był w szoku, bo wybałuszył oczy, ale w końcu się uśmiechnął.

-Bella!- odwróciłam się. To była Rose.

-Tak?

- Powiedz mi co będziecie prezentować.

-Więc tak, na początek Within Temptation: Angels, Memories, Stand my Ground. Potem Suprerchick- Stand in the rain, następnie Evanescence: My immortal, Lithium, Call Me When You're Sober . I na koniec w duecie z Jamsem Wake me up inside.

-Uuuu. Duecik- naśmiewała się ze mnie!

-Rose! Daj mi spokój! Nie baw się w Alice!

-Dobra, dobra. Wracaj na próbę.

 

 

 

************************

 

 

   Sala się wypełniała. Czekaliśmy za sceną. Oficjalne rozpoczęcie zabawy miało się zacząć o dziewiątej, a było za dziesięć. Nie denerwowałam się.

-Jak tam? James miał bardzo seksowny głos. Czasem wytrącało mnie to z równowagi. Ale nie dziś. Byłam zbyt zrelaksowana.

-Dobrze.

-Nie denerwujesz się?

-A wyglądam na zdenerwowaną?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-Raczej na skupioną.

-No właśnie.

-Dlaczego mnie ignorujesz?

  Nie! Dlaczego akurat teraz mu się zebrało na takie rozmowy?!

-Nie ignoruję cię.- kłama...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bloodart.opx.pl
  •