Klaśnij w dłonie, Fan-fick'i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tytuł oryginału: Of Pixie Dust and Clapping Your Hands
Autor oryginału: point-of-tears
Zgoda: jest
Paring: Harry/Severus
Rating: PG-13
Długość: 12 rozdziałów
Ostrzeżenie: creature!fic, non-canon, AU
Beta: Malin (dzięki :*)
Prolog
Harry Potter był niski.
Wszystkie historie powinny zaczynać się w sposób, który przyciągnie uwagę czytelnika. "Mówcie mi Ishmael", "To był najlepszy/najgorszy czas", „Pewnego dnia zaraz po przebudzeniu się z dziwnego snu, Gregory Samsa stwierdził, że zamienił się w wielką pluskwę”. Chodzi o to, że każda opowieść musi się zaczynać w odpowiedni sposób, a dla tej najwłaściwszy jest właśnie taki: Harry Potter był niski.
Ktoś mógłby powiedzieć, że wspomnienie o tym jakim odważnym człowiekiem był Harry Pottery, byłoby odpowiedniejsze. W końcu pokonał Voldemorta - plagę czarodziejskiego świata, wroga wszystkiego co mugolskie i ogólnie bardzo złego kolesia - na swoim szóstym roku nauki w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jednak to wszystko do znudzenia powtarzane jest w Proroku Codziennym i Harry będzie pierwszym, który powie wam, że nie pokonał Voldemorta sam. Zrobił to z pomocą przyjaciół i Zakonu Feniksa. W zasadzie Harry poszedł krok dalej i uparcie wykłócał się, że to oni, a nie on są prawdziwymi bohaterami. Tak więc takie rozpoczęcie odpada.
Może wymienienie jego innych, ważniejszych lub bardziej atrakcyjnych, cech fizycznych byłoby dobre, zwłaszcza, że przymiotnik "niski" nie należy do jego ulubionych. Jednak na Harrym nie zrobiłoby to żadnego wrażenia. Słyszał w swoim życiu wiele gadających luster i wie, że wygląda jak niechlujny, wychudzony kujon. Jednak nie narzekał, ponieważ przez większość swojego życia był zadowolonym wychudzonym niechlujem, a to była ogromna różnica.
A więc dlaczego takie rozpoczęcie? Po co taki bezpardonowy opis naszego skromnego bohatera? Po pierwsze: to była prawda. Przez niedbalstwo jego krewnych w pierwszych jedenastu latach życia, Harry nie mógł pochwalić się oszałamiająca posturą. Nawet regularne posiłki w Hogwarcie nie zdołały niczego naprawić i teraz Potter była niższy od wszystkich chłopców na swoim roku. I tych młodszych o rok. I prawdopodobnie tych młodszych o dwa lata również. Gryfon był bardzo na tym punkcie przewrażliwiony. I w ten oto sposób dochodzimy do drugiego powodu: on wiedział, że jest niski, więc gdy obudził się pierwszego ranka na swoim siódmym roku całe 6 cali* niższy... Uwierzcie mi, zauważył to.
*15 centymetrów
Rozdział I – Daj mi Cal i zabierz połowę Stopy.
- Ej, stary, znowu nucisz przez sen! No dalej, wstawaj! Nie mam zamiaru przegapić pierwszego w tym roku śniadania, bo nie chciało ci się ruszyć z łóżka swojego kościstego zadka! – krzyknął Ron Weasley w stronę sąsiedniego łóżka, które należało do naszego Już – Nie – Śpiącego - Bohatera.
- Ja wcale… – wymruczał Harry, przewracając się – nie nucę przez sen. I, z łaski swojej, odwal się od mojego kościstego zadka.
- O tak! Ty naprawdę nucisz! To była chyba nawet piąta symfonia!
Ron uśmiechnął się, będąc pod wrażeniem swojej inteligencji. Był również zachwycony tym, że udało mu się obudzić Harry’ego tak szybko. Podczas wakacji, a zwłaszcza po jego urodzinach, potrzeba było okropnie dużo czasu, żeby doprowadzić go do stanu używalności. Ale teraz miał o co walczyć, bo Hogwart był znany z wielu rzeczy: był jedną z najlepszych szkół magicznych, jego dyrektorem był człowiek o mocy dorównującej samemu Merlinowi oraz był domem ucznia, który prawdopodobnie przewyższał mocą czarodzieja wszechczasów. Poza tym Hogwart miał naprawdę dobre jedzenie i teraz rudzielec tracił możliwość jego kosztowania przez wspomnianego zielonookiego i rozczochranego ucznia, który wciąż smacznie spał. Więc z werwą, którą mógł odziedziczyć tylko po swojej matce, odsunął zasłony łóżka przyjaciela.
- Mówię poważnie, wstawaj! Naprawdę chcesz się tłumaczyć McGonagall ze spóźnienia na pierwszą transmutację?
- Już dobra, dobra. – Harry usiadł na łóżku. – Już wstaję. I ja wcale nie nucę!
- Skoro tak mówisz, stary.
- Poza tym, skąd, na niebiosa, wiesz o piątej symfonii? Czyżby uwagi Hermiony przebijały się jednak przez twoje zasnute zwoje, czy…
Harry umilkł w połowie swojej ciętej riposty, ponieważ jego umysł zdecydował się dogonić ciało i Gryfon zorientował się, że rozmawia z klatką piersiową przyjaciela. O co chodzi? pomyślał. Zazwyczaj rozmawiam z jego policzkiem. Chwycił okulary leżące na szafce nocnej i już otwierał usta, by zapytać Rona, czy nie zapomniał czasem powiedzieć mu o swoim kolejnym skoku wzrostu, gdy zauważył, że jego pidżama również urosła. A on wydawał się być, o ile to możliwe, niższy niż wczoraj. Jego nagłą, niepokojącą myśl wypowiedział na głos Ron, w charakterystyczny dla siebie, delikatny sposób.
- Na Merlina, stary, skurczyłeś się!
- Dzięki, Ron – powiedział Harry w stronę krawatu rudzielca. – Nie zauważyłem.
- Nie? Naprawdę? Przecież naprawdę sporo się skurczyłeś! To znaczy, byłeś niski już wcześniej, ale na wszystkie świętości…
- Zauważyłem, Ron! Uwierz mi.
Harry usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. Właśnie dlatego nienawidził poranków – zawsze działo się coś dziwnego. Jego logika podpowiadała mu, że gdyby po prostu spał dłużej, wszystkie wydarzenia, tej, tak zwanej, radosnej części dnia, omijałyby go i miałby święty spokój.
- Ciekawe o co chodzi tym razem – mruknął.
- Stary, wiesz, że jestem do niczego w takich przypadkach, ale obaj znamy kogoś, do kogo powinniśmy się teraz zwrócić, prawda?
- Hermiona.
Ron pokiwał głową, a Harry zerwał się szybko z łóżka w poszukiwaniu czystych rzeczy.
- Daj mi kilka minut i będę gotowy.
- Poczekam na ciebie na dole – rudzielec ruszył w stronę drzwi. – Coś czuję, że moja bystra dziewczyna je już śniadanie, rozprawiając o nowym semestrze i końcowych egzaminach. Wiesz, nienawidzę momentów, gdy wpada w ten swój szkolny nastrój. To psuje całą zabawę!
Słysząc to, ciemnowłosy uśmiechnął się. Ron i Hermiona zeszli się zaraz po skończeniu wojny i śmierci Voldemorta, którego pozbył się na szóstym roku. Potter bardzo się cieszył z tego powodu, ponieważ w końcu skończyli z tymi śmiesznymi podchodami wokół siebie, jednak to wcale nie zakończyło ich słynnych kłótni. Tak naprawdę osiągnęły one jeszcze wyższy poziom. Wojny Granger kontra Weasley skupiały się teraz nie tylko na braku prac domowych rudzielca czy rządzeniu się dziewczyny, ale też na zapominalstwie rocznic i pretensjach o nie poświęcanie sobie wystarczającej ilości uwagi. Biorąc po uwagę to wszystko i nowy problem związany ze wzrostem, początek roku nie zapowiadał się różowo.
* * *
- Hermiono! – zawołał Ron, gdy tylko znaleźli się przy stole Gryfonów w Wielkiej Sali. – Potrzebujemy twojej pomocy! Mamy tutaj… - wyszczerzył się w swoim największym, firmowym uśmiechu – mały problem.
- Och, zamknij się, Ron. Nie jesteś zabawny, uwierz mi – burknął Harry zza swojego wysokiego i, podobno, najlepszego przyjaciela. Ron rzucał tego rodzaju dowcipami od momentu, gdy opuścili Pokój Wspólny i jeszcze chwila, a Harry przestanie odpowiadać za swoje czyny.
- O co chodzi? – Hermiona odłożyła kopię Proroka Codziennego i spojrzała na nich. Od zakończenia wojny wiadomości podawane w tej gazecie nie były zbyt zajmujące. Zazwyczaj były to artykuły o aktualnych wydarzeniach z dnia Chłopca – Który – Przeżył – By – Znów – Zabić – Voldemorta (Harry nienawidził łączników pisarskich. Naprawdę.) lub trywialne materiały Rity Skeeter na temat, który w danej chwili uważała za najbardziej interesujący. Dziś pisano o perfumach, więc Hermiona bez żalu poświęciła całą swoją uwagę chłopcom.
- Wstań.
- Dlaczego, Ron? Spytałam o co chodzi?
- Zrozumiesz, kiedy wstaniesz, Hermiono.
Wstając zastanawiała się po raz milionowy, w co takiego ta dwójka znowu się wpakowała. Jej rozważania zostały jednakże przerwane, gdy tylko przyjrzała im się dokładniej.
- Na wszystkie świętości, Harry! Co się stało?!
- Skąd wiesz, że chodzi o mnie? Może to Ron znów urósł. Czy coś.
- Nie ma szans. Twoja szata na ciebie nie pasuje – wyjaśniła, przyglądając mu się. Przedtem wzrost Harry’ego wynosił około 165 centymetrów, ale jego sterczące włosy dodawały mu kilka fałszywych. Teraz wyglądało na to, że chłopak plasuje się w granicach 150 centymetrów… Ludzie nie kurczą się tyle w ciągu jednej nocy. To musi zostać wyjaśnione. Hermiona szybko przebiegł...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]