Klątwa Hermiony do 41, [ NZ ] Przeklęte sny

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Klątwa Hermiony

 

Autorka: nox92

 

Do oryginału: http://klatwahermiony.blox.pl/html

 

 

Prolog

 

Był rok 1969. Hermiona Granger właśnie zaczynała siódmy rok nauki w Hogwarcie. Była w Gryffindorze, nielubiana przez wszystkich, kujonka, zawsze spędzająca czas w bibliotece, lodowa królowa jak czasami była określana, ale w sumie nie dręczyli jej tak bardzo, zwłaszcza wiedząc jakimi klątwami mogą oberwać. Syriusz Black raz popełnił ten błąd i po nim nikt już nie próbował. Zamiast tego Huncwoci przerzucili się na osobę, która bardziej dała im się zaszczuć, niejakiego Severusa Snape. Ponieważ oboje spędzali dużo czasu w bibliotece, zdążyli się zaprzyjaźnić. Zaczęło się od uratowania go przed upokorzeniem na oczach szkoły:

 

„ Severus Snape siedział pod drzewem czytając książkę do eliksirów, gdy nagle zaszli go Potter, Black, Lupin i Pettigrew. Usłyszał tylko locomotive i już wisiał do góry nogami, gdy tymczasem tłumy się zbierały. Wtedy właśnie obraził śmiertelnie swoją przyjaciółkę Lily, która stanęła w jego obronie. Hermiona nigdy nie uważała, że była go warta. Wodziła go za nos od piątego roku, przychodząc do niego tylko wtedy, gdy potrzebowała pomocy z eliksirów, a resztę czasu spędzając z Potterem i jego bandą. Wracając jednak do wydarzenia, nazwał Evans szlamą, na co ta oddaliła się z tłumu, by „podziwiać” dzieło swoich kumpli z nieco dalszej odległości. Gdy Granger zobaczyła do czego ich ”dowcip” zmierza. Zakończyła go jednym szybkim zaklęciem, powodując, że na miejscu Snape’a znaleźli się liderzy Huncwotów.

 

- Jeśli chciałaś nas popodziwiać słonko wystarczyło powiedzieć.- Odezwał się Syriusz Black.- W każdej chwili możemy dostarczyć ci rozrywki, powiedz tylko, gdzie i kiedy.

 

Na te słowa Hermiona prychnęła i całkowicie je zignorowała.

 

- Myślę, że wystarczająco długo pozwalaliśmy wam znęcać się nad nim.- mówiąc to obrzuciła zainteresowanego krótkim spojrzeniem- od tej pory nie zbliżycie się do niego.

 

- Uuu Snape dorobił się dziewczyny. Jak to się stało, że lodowa królowa wybrała właśnie jego, do tej pory zauważała tylko książki.

 

Na te słowa publika ryknęła śmiechem.

 

- Chciałabym ci przypomnieć Black, że w tym momencie, to ty jesteś w niekomfortowej sytuacji i to ja mam władzę, więc na twoim miejscu zważałabym na słowa. Ostrzegam Cię, a teraz radziłabym pójść na lekcje, prof. McGonagall nie lubi spóźnialskich, odwołała zaklęcie i pomaszerowała do zamku, wśród pomruków.”

 

To było dwadzieścia lat temu. Ona w tym momencie siedziała i między Harrym i Ronem i jak zwykle wracała do wspomnień. Wiedziała, że nie ma sensu się tym zadręczać. Odkąd Lily ją przeklęła, Severus nie pamiętał nic, związanego z nią w tamtym okresie i od sześciu lat musiała się borykać z tym problem, a wspomnienia niestety nie zblakły, wręcz przeciwnie przybierały na sile. Wzięła się w garść, od tamtego czasu sporo się zmieniło, nie była już najbardziej nielubianą gryfonką w szkole. Bała się, że Syriusz ją pozna, ale nic na to nie wskazywało, żeby ani on, ani jakikolwiek uczeń z tamtego okresu ją pamiętał. Lily zawsze miała talent do zaklęć, a to tylko ją w tym utwierdziło. Parę razy cisnął się jej na usta złośliwy komentarz, tak jak na trzecim roku, gdy zobaczyła co stało się z Glizdogonem, ale umiała jakoś powstrzymać tę część natury, zawsze była dobra w ukrywaniu emocji i graniu, więc nie było dla niej to problemem i tym razem.  Jedyną osobą, jeśli tak można o niej powiedzieć, która ją pamiętała, była tiara przedziału. Na ceremonii miały sobie dużo do powiedzenia. No i oczywiście wymogła na niej przyrzeczenie, że nie zdradzi jej przed nikim, chyba że zostanie o to poproszona. Gdy zobaczyła Pottera myślała, że będzie taki sam jak jego ojciec, można powiedzieć, że miło się pomyliła. Ron roztrzepany z taktem walca drogowego, ale był dla niej jak najlepszy brat. A Severus? Cóż porównywała go z człowiekiem, którego znała kiedyś. Zmienił się i to bardzo, ale wciąż umiała go rozgryźć i wiedziała jaki ma humor w danym momencie, mimo maski obojętności, ironii i cynizmu.

 

- Hermiono dobrze się czujesz- zapytał Ron, lekko nią potrząsając.- Mówię do ciebie od 5 min.

 

-Tak dobrze, po prostu się zamyśliłam. Wiesz O.W.T.M.y się zbliżają.

 

- Tak, tak wiem przypominasz nam o tym od końca szóstej klasy. A także o tym, że powinniśmy się cieszyć, że mamy możliwość się uczyć, bo Voldemort nie zdecydował się jeszcze na żadne konkretne działanie. Tak, to też powtarzasz od końca szóstej klasy, chociaż nie czekaj, po zastanowieniu stwierdzam, że się pomyliłem, to było na początku piątej.- Rudzielec się do niej wyszczerzył.

 

- Powinieneś o tym częściej pamiętać Ronaldzie.- Odpowiedziała mu z uśmiechem.-Idę do biblioteki. Na razie.

 

- Baw się dobrze, tylko uważaj, żeby jakaś książka Cię nie wciągnęła, bo będzie nam trudno zgadnąć, gdzie trafiłaś i jak Cię stamtąd wydostać.

 

Hermiona wystawiła mu język i poszła dalej, żegnana rechotem Rudzielca.

 

Znów wróciła do wspomnień. Ostatnio robiła to co raz częściej. To było dziwne, zwłaszcza, że idąc do Hogwartu, w ogóle nie pamiętała o tym człowieku, dopiero jak go ujrzała część do niej wróciła, ale zepchnęła to na krańce pamięci. Tak naprawdę, dręczyć zaczęło ją to dopiero w tym roku. Nocami nie mogła spać, bo kiedy tylko zamykała oczy widziała go z tamtych lat. To zaczęło być nie do zniesienia. Doszła biblioteki i wiedziała, że musi zająć się nauką, w końcu prof. McGonagall przyjmowała na praktyki tylko najlepszych.

 

 

Rozdział I

 

 

Było już po ciszy nocnej, gdy znalazła się na Wieży Astronomicznej. Zawsze przychodziła tu by pomyśleć, a ostatnio, odwiedzała to miejsce co noc. Cud, że jeszcze nikt jej nie złapał. Odchyliła głowę do góry i spojrzała w niebo. Gwiazdy świeciły dziś wyjątkowo mocno, a co jakiś czas, któraś spadała. Usadowiła się na murku, mając pod sobą przepaść, ale nie przeszkadzało jej to. Oparła się o ścianę i podziwiała widok, tymczasem nieproszone wspomnienia znów zaczęły do niej wracać.

 

„ Po tym incydencie zaszyła się w bibliotece, Snape też tu był i od czasu do czasu patrzył na nią wilkiem, ale nie przejmowała się tym za bardzo. Przyzwyczaiła się do tego, że jest nielubiana i zajęła swoimi sprawami. Po jakiejś godzinie poczuła, że ktoś nad nią stoi. Podniosła głowę i zobaczyła Severusa. Stał z opuszczoną głową, a potem cicho, także bardziej się domyśliła niż usłyszała, powiedział:

 

-Dziękuję- i już chciał odejść, na co ona, wiedząc ile musiało go kosztować by przyjść tutaj powiedziała- Nie ma za co. Zechcesz się przysiąść?

 

On wahał się przez chwilę, po czym kiwnął głową, poszedł po swoje książki i usiadł razem z nią. Pracowali w ciszy, każde zajęte swoim przedmiotem, gdy pani Pince zaczęła ich wyganiać. Zgarnęli swoje książki i wyszli z biblioteki. Kiwnął jej głową i chciał odejść, gdy dopadła go banda Poterra z Evans stojącą w pewnej odległości i przyglądającą się całemu zajściu. Hermiona wiedziała, że próbował ją przeprosić po tamtym zajściu, ale Lily śmiertelnie się obraziła. James powoli zbliżał się do niego, jak pantera do ofiary, a Granger czekała na rozwój wypadków. Nie widzieli jej i pewnie myśleli, że poszła, zresztą za bardzo byli skupieni na Severusie.

 

- Znalazłeś sobie dziewczynę Snape? Dziwię się, że którakolwiek cię chciała, nawet takie dziwactwo jak ona, chociaż trzeba przyznać, że w pewien sposób nawet do siebie pasujecie. Oboje jesteście wyrzutkami, kujonami i dziwakami. Chociaż różnica polega na tym, że ona jest szlamą, a ty jednak jesteś czysto krwisty, więc czyni Ccę to w pewien sposób lepszym od niej.

 

Hermiona nie zamierzała mu tego popuścić, nie kryjąc się więcej powiedziała:

 

- Doprawdy Syriuszu? Nie wiedziałam, że masz takie przekonania, zwłaszcza, że z tego co wiem twoja przyjaciółka, też jest szlamowata- wypowiedziała z pogardą te słowa- a może coś się zmieniło od ostatniego czasu?- Wszyscy, włącznie z Severusem, patrzyli się na nią zszokowani, tym, że jest zdolna do wypowiedzenia takich słów, ale ona zignorowała to i kontynuowała dalej- pamiętasz może o mojej obietnicy? Myślałam, że jesteście mądrzejsi, zwłaszcza ty Black, po ostatnim incydencie, a może mam przypomnieć dlaczego spędziłeś tydzień w skrzydle szpitalnym?

 

- Nie trzeba - odwarknął.

 

- Tak myślałam. Potraktujcie to jako ostatnie ostrzeżenie, więcej nie ograniczę się tylko do słów. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy.

 

Pokiwali głowami w odpowiedzi i szybko się oddalili, a ona skinęła Severusowi głową na pożegnanie i odeszła.”

 

Pamiętała to bardzo dobrze, ale co z tego, jeśli wiedziała o tym tylko ona. Po tym jak usłyszała co się stało Potterom, nie mogła powiedzieć, że ich bardzo żałowała, ale nie była też okrutna i uważała, że ludzie nie powinni ginąć tak bezsensowną śmiercią. Mimo że była bohaterska, w obronie ich syna, to dla Hermiony i tak bezsensowna, ale widać taka jest cena wojny. Niewinni ludzie giną z powodu głupich przepowiedni. Wiedziała, że to po części wina Severusa, ale wiedziała też, że znając go pokutuje i zadręcza się tym do tej pory. Spojrzała w dół na błonia i zobaczyła utykającą, posuwającą się strasznie powoli postać. Domyśliła się kto to jest i nie czekając na nic więcej zbiegła na dół. Gdy go zobaczyła, przeraziła się nie na żarty. Był cały zakrwawiony, z ledwością szedł, a gdy do niego podeszła zdawał się jej nie poznawać. Objęła go w pasie, czując, że opiera na niej cały swój ciężar. Jakoś dowlekli się do lochów. Znalazła jego kwatery bez problemu. Po tylu latach spędzonych z Harrym i Ronem, tkwiąc nad mapą Huncwotów, doskonale wiedziała, gdzie są.

 

„ Przynajmniej w tym jednym się przydali - pomyślała.” Następnie wykorzystując swoją wiedzę o nim, próbowała odgadnąć hasło. Za piątym razem się udało. Wprowadziła Snape'a do środka i ułożyła w sypialni na łóżku. Zaczęła go opatrywać, co jakiś czas uspokajając cichymi słowami. Gdy skończyła, chciała pójść. Przykryła go, mówiąc: „Śpij Severusie”, gdy ten złapał ją za rękę i łamiącym głosem poprosił by go nie opuszczała. Przypominał jej wtedy siebie sprzed lat, więc wykonała jego prośbę, wiedząc, że będzie musiała się zmyć przed piątą. Przysnęła. Nie wiedziała jak to się stało, nie powinno było. Popatrzyła na zegarek. Wskazywał 4:30. Udało jej się. Obejrzała się jeszcze na Severusa, spał spokojnie. Odwróciła się i wybiegła z kwater. Doszła do pokoju Prefekt Naczelnej, martwiąc się, czy nikt jej nie złapie, ale jakoś jej się udało. Jak tylko weszła rzuciła się na łóżko i zapadła w spokojny sen, pierwszy raz od dawna, nie licząc tego jak przysnęła w komnatach Mistrza Eliksirów.

 

 

Rozdział II

 

 

 

Obudził się przed szóstą. Dawno mu się tak dobrze nie spało. Powoli zaczął kojarzyć fakty. Czarny Pan był niezadowolony z powodu nie dostarczenia, żadnych nowych informacji. Z tego co pamiętał, ledwie dowlókł się do zamku. Zastanawiał się, jak to się stało, że znalazł się w komnatach i w dodatku uleczony. Coś mu się nie zgadzało, ale w głowie miał czarną plamę. Prócz delikatnego, znajomego skądś dotyku i ciepłego głosu, nie pamiętał nic.

 

„ Jeśli nie był to Dumbledore, albo Minerva, to prędko się nie dowiem”

 

Nie zaprzątając sobie tym więcej głowy, udał się na śniadanie. Usiadł na swoim miejscu i zajął się konsumpcją. Po chwili dołączył do niego dyrektor, pytając o wczorajsze zebranie.

 

- Przepraszam, że nie zdałem Ci relacji zaraz po nim, ale ledwo doszedłem  do swoich komnat.- powiedział, a w myśli już wykreślał z listy wczorajszych dobroczyńców Dumbledore’a, została jeszcze MaGonagall, ale ją też odrzucił, ponieważ w takim wypadku, o wszystkim wiedziałby dyrektor.

 

- Omówimy to po lekcjach.

 

Kiwnął tylko Dumbledorowi głową i zajął się przerwanym posiłkiem. Nagle poczuł na sobie czyjś wzrok. Uniósł głowę i przeleciał czujnym wzrokiem po twarzach uczniów, żaden jednak nie wyglądał podejrzanie. Zatrzymał się dłużej przy stole Gryfonów, ale nie zauważył niczego dziwnego, no może poza Granger, która coś tłumaczyła swoim idiotom. W pewnym momencie potrząsnęła gwałtownie głową, a gorsza część Złotej Trójcy spojrzała na niego. Speszeni od razu odwrócili wzrok, ale Severus domyślał się już, kto go bacznie obserwował, a to dało mu podstawy do podejrzeń, kim jest osoba, która mu wczoraj pomogła. Po chwili zobaczył, jak panna Wiem-To-Wszystko wstaje od stołu i wychodzi mrucząc coś pod nosem. Postanowił ją poobserwować i dowiedzieć się, czy to faktycznie jej zawdzięczał życie, bo nie ma się co łudzić, że tak nie było. Sam nie dotarłby do komnat, a nad ranem raczej nie byłby do niczego przydatny, można powiedzieć, że wreszcie osiągnąłby spokój. Z tymi myślami wstał od stołu i udał się do lochów.

 

Na lekcji, bardzo uważnie obserwował Granger, ale nic w jej zachowaniu się nie zmieniło, poza tym, że ignorowała Pottera z Wesleyem, którzy dziwnie jej się przyglądali. Pod koniec lekcji zaniosła swoją fiolkę, postawiła na biurku i wyszła, nawet nie oglądając się na dwóch pajaców. Ci zszokowani jeszcze patrzyli za nią chwilę, a później zrobili to samo co ona. Patrząc na ich eliksiry, Snape był zdziwiony, że udało im się uwarzyć cokolwiek poprawnie nie mając oparcia w pannie Ja-Wiem-To-Wszystko Granger.  Słyszał, że postanowiła mieć praktyki u Minervy. Czuł się z tym dziwnie, jakby przeżywał deja vu. Zwalił to jednak na karb zmęczenia i udał się do Wielkiej Sali, gdzie po posiłku czekała go jeszcze ciężka rozmowa z dyrektorem.

 

„ Nie będzie lekko, zwłaszcza, gdy usłyszy to co mam mu do powiedzenia.”

 

 

****

 

 

Początkowo ten rozdział miał być późniejszym, ale że nie zwróciłam uwagi na czas akcji, wyszło jak wyszło. Muszę, wiec dodać w związku z tym, pewne wyjaśnienie. Profesor Caligo, to nowy nauczyciel Obrony przed Czarną Magią. Nie powiem, żebym była bardzo zadowolona z tej notki. Z góry przepraszam za wszystkie błędy. No, a teraz już nie przedłużam i zapraszam do czytania.

 

 

 

Severus udał się późnym wieczorem do dyrektora. Nie miał dla niego zbyt dobrych wieści.

 

- Witaj Severusie. – Mistrz tylko skinął głową. – Jakie wieści?

 

- Niezbyt dobre. Czarny Pan poszukuje sprzymierzeńców. Zaczął od wilkołaków i wampirów. O ile w pierwszym zgromadzeniu wszystko zależy od Lupina, o tyle w drugim możemy liczyć tylko na szczęście. Jeśli, więc szybko czegoś nie wymyślimy, możemy mieć duży problem. Oba gatunki są dla nas ważne, ale to od tego drugiego może dużo zależeć.

 

- Tak. Na razie nie rysuje się to w najlepszych barwach. Co z profesorem Caligo?

 

- Nie wiem, czy możemy mu ufać. Nie widziałem go wśród Śmierciożerców, ale to nic nie znaczy. Możemy dużo zaryzykować Albusie zwłaszcza, jeśli będziemy mieli na uwadze, kim jest.

 

- Omówimy to w takim razie na najbliższym spotkaniu zakonu. Chciałbym jeszcze, byś wziął pod swoje skrzydła pannę Granger. – Widząc minę młodszego, od razu dodał, nie dając mu dojść do głosu.- To nie jest prośba Severusie.. Mam wobec niej pewne plany, dlatego ta decyzja nie podlega dyskusji. Poza tym przyda Ci się pomoc.

 

- Z tego co wiem Albusie, chciała ona rozpocząć praktyki u Minervy. – odpowiedział, ciesząc się w duchu z tej prostej wymówki. Wiedział, że dziewczyna ma smykałkę do eliksirów, ale skoro wiązała przyszłość z transmutacją, nie było sensu się w to bawić. Poza tym wpuściłby ją bardzo niechętnie do swojego królestwa, zwłaszcza z jej przemożną, nieodpartą chęcią do pochwalenia się, czy może raczej porażenia, swoją wiedzą.

 

- Praktyki rozpoczęłaby dopiero po O.W.T.M.ach, a te by potraktowała jako drugie. Może jej się przydadzą, poza tym myślę, że nie będzie miała nic przeciwko. – Widząc jego skwaszoną minę, dodał jeszcze, uśmiechając się pod nosem.- Widzisz Severusie, na większość problemów możemy znaleźć rozwiązanie, a wiem, że niemożliwość dokształcenia panny Granger, byłaby dla Ciebie wielkim ciosem. A teraz, jeśli nie masz mi nic więcej do powiedzenia, możesz odejść.

 

Snape kiwnął głową i wyszedł. Dyrektor wyraźnie dał mu do zrozumienia, że na razie nie dowie się, jakie ma plany wobec hogwarckiej encyklopedii. Spojrzał na zegarek. Była pierwsza. Postanowił, więc poprawić sobie humor. A nóż widelec spotka jakiś uczniów, poza tym drobny spacer przed snem dobrze mu zrobi. Spacerując, doszedł na piąte piętro. Sam nie wiedział, kiedy zaniosły go tu nogi. Stał przed biblioteką. Jedyne miejsce, prócz pracowni eliksirów, które naprawdę lubił za czasów szkolnych. Tym razem, można powiedzieć, że znów dostarczyła mu przyjemności. Ktoś zaznaczał swoją obecność w pomieszczeniu światłem. Uchylił drzwi i cicho wszedł do środka. Widząc, kogo tam zastał, zamarł, a humor momentalnie mu się popsuł.

 

 

Rozdział III

 

Wracamy do punktu widzenia Hermiony. Wiem, że nie zaczyna się zadania od "więc", ale Ron pewnie nie xD. Hermiona natomiast, dawno przestała go już, poprawiać.

 

 

 

Zbudził ją odgłos dobijania się do drzwi i krzyk Ronalda uspakajanego przez Harrego:

 

- Wstawaj Hermiono, śniadanie!!

 

- Uspokój się Ron, pewnie uczyła się wczoraj do późna i teraz trudno jej się dobudzić.

 

Na to stwierdzenie poderwała się i otworzyła drzwi, przyznając rację Potterowi, na co Ron zażartował:

 

- Naprawdę? A ja się bałem, że porwał cię goblin z ostatniej książki.

 

- Bardzo zabawne, a teraz dajcie mi 5 minut i będę gotowa.

 

Zeszli na śniadanie rozmawiając i żartując. Gdy weszła do Wielkiej Sali odruchowo spojrzała na stół nauczycieli. Szybko znalazła osobę, której szukała. Wyglądał jak zawsze, więc stwierdziła, że ma się dobrze. Musiała się jednak zagapić, gdyż Ron stwierdził:

 

- Czemu tak przyglądasz się Snape’owi?

 

- Nic po prostu się zamyśliłam.

- O Snape’ie?

 

- Czyś ty do reszty zwariował? Zamyśliłam się i nie zauważyłam, że gapię się na Snape’a. Ot i cała historia.

Ron nie był przekonany, a i Harry wyglądał jakby się z nim zgadzał. Nie odezwała się więcej do nich, ale bacznie się im przyglądała, pomijając dzisiejszy poranek, zaszła w nich jakaś zmiana. Oboje spoważnieli, a Ron zaczął ostatnio co raz więcej żartować. Znała go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że w ten sposób ukrywa strach. Wychodziło mu to całkiem dobrze, w najmniej nieoczekiwanych momentach rozluźniał atmosferę.

 

Skończyła śniadanie i ruszyła na lekcje, które teraz mijały jej jak we śnie. Wieczorem zobaczyła jak zbliżają się do niej chłopcy.

 

- Dumbledore ma do nas jakąś sprawę. Prosił żebyśmy do niego przyszli po kolacji.

 

- Nie wiecie o co może chodzić?

 

- Niestety.

 

Po skończonym posiłku udali się więc do gabinetu dyrektora.  Gdy tylko weszli, dyrektor zaprosił ich by usiedli i powiedział:

 

- Mam dla was zadanie. Wiem, ze na piątym roku szkoliliście GD. Chciałbym byście je wskrzesili i dawali lekcje młodszym uczniom. Czy zgodzicie się na to?- cała trójka pokiwała głową- Wspaniale, w takim razie zacznijcie jak najszybciej. Jeśli będziecie czegoś potrzebować, możecie zwrócić się do każdego nauczyciela, który jest członkiem zakonu o pomoc.

 

Wyszli z gabinetu dyrektora, po drodze mijając Snape’a.

 

- Więc, co to było dziś rano Miona?- Zagadnął Ron.

 

- Nic ponad to, co już powiedziałam. Daj spokój Ron. Chyba nie uważasz, żeby to było możliwe. Zwykłe zagapienie.

 

Popatrzyli się na nią dziwnie, ale już nic więcej nie powiedzieli. Ona, więc szybko zmieniła temat i napięta atmosfera od rana, nagle się rozluźniła. Zaczęli omawiać reaktywację GD.

 

- To co, sposób zawiadamiania o spotkaniach ten sam. Tylko ja bym proponowała podzielić się na kilka grup, w zależności od ilości chętnych i ich stopnia zaawansowania. Każda grupa miałaby spotkania w inne dni. Znów wykorzystalibyśmy pokój życzeń, tylko tym razem, mielibyśmy grafik. No i można podzielić monety np. pierwsza grupa ma zielone, druga niebieskie, itd… Co o tym myślicie?

 

- Dla mnie bomba, a skoro ty obmyśliłaś nam strategie, to my zajmiemy się wcieleniem jej w życie. Może tak być?

 

- Tylko może to jednak Hermiona, zajmie się dostosowaniem monet- dodał rozbawiony Ron.

 

Ukontentowana pokiwała głową. - No to skoro ustalone, to może ja udam się do biblioteki - a widząc ich miny dodała-  i wam radziłabym zrobić to samo.

 

Z tymi słowami odwróciła się do nich plecami, żegnając ich jeszcze uśmiechem i weszła do swojego królestwa. Było grubo po 22, więc nie spodziewała się tutaj zastać nikogo, zwłaszcza, że jej jako Prefekt Naczelnej, pewne zasady nie dotyczyły, co postanowiła trochę nagiąć dla własnych potrzeb. Uczyła się jeszcze długo. Nagle jakimś dziwnym trafem w jej ręce trafiła kronika Hogwartu, zapisywana od początku. Trafiła na swój wcześniejszy rocznik i zobaczyła zdjęcie młodego Severusa Snape’a. Uśmiechał się do niej radośnie. Pamiętała jak robili to zdjęcię. Pożyczyli aparat od któregoś ucznia by móc zrobić fotografię do kroniki i strasznie się wygłupiali. Przewróciła kilka stron i dojrzała Huncwotów i Lily, a po odwróceniu następnej strony zamarła. Ze stronic uśmiechała się do niej 17-letnia wówczas Hermiona.

 

„ Jak to możliwe? Myślałam, że Lily zatarła wszystkie ślady.” Zastanawiała się, czy wyrwać, czy zostawić stronę, gdy zaskoczył ją cichy jedwabisty głos przy uchu:

 

- A co pani tu robi, panno Granger?

 

Nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć do kogo należy. Zatrzasnęła szybko kronikę, mając nadzieję, że nie zauważył strony, którą oglądała. Odwróciła się do niego i zaczęła usprawiedliwiać:

 

- Ucząc się straciłam poczucie czasu, profesorze. Przepraszam. Udam się już dormitorium.

 

Zaczęła zbierać swoje rzeczy, zabierając kronikę, by nie dostała się w niepowołane ręce. Nie sądziła by ktokolwiek jej szukał, więc nie powinno być to zauważone, a ona kiedyś ją odda.

 

„Na pewno”,  dodała w myślach z powątpiewaniem. Nagle odczuła mentalny atak, delikatny prawie nie wyczuwalny. Jej umysł nie zareagował w pierwszej chwili, poznając właściciela. Szybko jednak naprawiła ten błąd. Odwróciła się i spojrzała na swojego nauczyciela. Pozostawał niewzruszony. Każda maska była na swoim miejscu, ale gdy spojrzała w jego oczy, dostrzegła szok i niezrozumienia. Odwróciła się ku wyjściu, ale została zatrzymana głosem:

 

- Nie zapomnij o szlabanie, jutro w moim gabinecie o 20.

 

Skinęła głową i wyszła, zostawiając Severusa z mętlikiem w głowie. Gdy leżała już w łóżku, zastanawiała się, czy zdążył coś zobaczyć. „ No i mamy jeszcze jeden problem” pomyślała. „ Jego umysł mnie rozpoznał. Jak ja mu to wytłumaczę? Bo znając go, dzisiejszą noc spędzi na poszukiwaniach, a nie znajdując nic, jutrzejszą na dokładnym wypytaniu mnie.” Bijąc się ze swoimi myślami, usnęła, gdy zaczynało świtać.

 

 

Rozdział IV

 

 

Rano wstała z potężnym bólem głowy. Ostatnie problemy ze snem i wczorajsze przeżycia zrobiły swoje. Wiedziała jednak, że na ten rodzaj bólu, raczej nic jej nie pomoże. Cierpiała na niego od czasu do czasu. Kolejna pamiątka po Lily. Spakowała wszystkie książki i kronikę, wiedziała, że bądź co bądź zaklęcia można złamać, a noszenie jej przy sobie jest bezpieczniejsze. Rzuciła na nią urok, by nie wyróżniała się spośród innych podręczników i wyszła z pokoju. W Wielkiej Sali powitał ją krzyk Rona, skrzywiła się mentalnie, ale nie dała po sobie nic poznać:

 

- Hej Miona!- nienawidziła tego zdrobnienia, a on doskonale o tym wiedział- Cieszymy się bardzo, że książki Cię nie pogryzły, zwłaszcza, że chcielibyśmy, żebyś sprawdziła nasze wypracowania z eliksirów.

 

Gdy Hermiona doszła do stołu, Ron zarobił po głowie: - Hej! Tak nie można, to znęcanie się nad drugim człowiekiem. Paragraf drugi, za to można pójść do Azkabanu.

 

- To nie było zabawne Ron. Poza tym, masz rację to zadanie Lavender, nie moje. Przepraszam Lavenrder.- Powiedziała z uśmiechem, na co tamta kiwnęła jej głową z takim samym wyrazem twarzy, wyraźnie powstrzymując chichot.

 

- I ty przeciwko mnie? Moja dziewczyna? Widzisz Harry, mój świat się kończy, a żadna z nich nie będzie mnie, nawet opłakiwać.

 

- Wracając do prośby Ron, niby kiedy mam to zrobić?

 

- No podczas spożywania obiadu. – Wyszczerzył zęby- Prosimy, bardzo ładnie.

 

- Zgoda, a teraz pozwól mi w spokoju zjeść ten posiłek.

 

Rudowłosy kiwnął jej tylko głową, a ona zajęła się śniadaniem. Gdy skończyła poszła na lekcje. Pierwsza była OPMC. Uczył ich nowy nauczyciel. Miał być to profesor Lupin, ale musiał zająć się pozyskiwaniem poparcia pośród wilkołaków. Dawno się nie odzywał, więc zaczynali się o niego martwić. Hermionie nie podobał się nowy profesor, ale wiedziała, że nie ma za wiele do powiedzenia w tej sprawie, więc starała się to zaakceptować. Ponieważ została skrzywdzona przez magię, magia też rekompensowała jej to na swój sposób. Jednym z nich, było wyczuwanie magicznej aury innych. Mogła, więc z czystym sumieniem stwierdzić, że to co wyczuwa od profesora jej się nie podoba, była w tym jakaś mroczna nutka.

 

Do obiadu czas zleciał jej szybko. Wzięła eseje od chłopaków i siadła z nimi w swoim pokoju. Poprawiła je i oddała zaraz przed eliksirami, które były po obiedzie. Oni rzucili na nie tylko zaklęcie uaktualniające* i weszli do sali. Gdy przyszedł Snape, dał im instrukcje, więc od razu zajęła się za ważenie, wypierając z głowy wszystkie inne myśli. Jednak podczas pracy cały czas czuła na sobie jego wzrok. Gdy zadzwonił dzwonek, od razu położyła fiolkę na jego biurku i ulotniła się tak szybko, jak było to możliwe, zmie...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bloodart.opx.pl
  •