Klub Samotnych Serc - 01 - Leclaire Day - Mistrzowie prowokacji, Harlequin, Mini serie, Klub Samotnych Serc (3 z 3)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tytułoryginału:
The Provocative Proposal
WszystkiepostaciewtejksiąŜcesąfikcyjne.Jakiekolwiek
podobieństwodoosóbrzeczywistychŜywychczyumarłych
jestcałkowicieprzypadkowe.
PROLOG
TessLoniganwstąpiławkrągświatła.
CzytoKlubSamotnychSerc?spytała.Usłyszałaszelest
kartekiszepty,poczymznajomygłosodparłdonośnie:
Tak,zgadzasię.CzymmoŜemysłuŜyć?Ztrudem
powściągnęłauśmiech.Jejbratunienajlepiejwychodziło
naśladowanieteksańskiegoakcentu.
Szukampartnerówdlamoichprzyjaciółek.DlaEmmy
PalmerzSanFranciscoorazdlaRaineFeatherstonezTeksasu.
Czyonepragnązkimśsięzwiązać?
Nie.AlezostałamupowaŜnionadowyswataniaich.
Wporządku.Zajmiemysiętym.JakiegorodzajuupowaŜ
nieniempanidysponuje?
Przedlatyprzysięgłyśmysobie,Ŝejeśliktóraśznasnie
znajdziepartneradotrzydziestegorokuŜycia,zajmąsiętym
dwiepozostałe.
Znówusłyszałaszelestiszepty.Byłaniezmiernieciekawa,
kimsąpozostaliczłonkowieKlubu,alepokójtonąłwcałkowitej
ciemności.NaglesytuacjawydałasięTesstakabsurdalna,Ŝeomal
niewybuchnęłaśmiechem.
Wtemodezwałsięktośoszorstkim,niskobrzmiącym
głosie:
O
DAY LECLA1RE
MISTRZOWIE PROWOKACJI
Czyjestpanipewna,Ŝeprzyjaciółkitraktowałytęprzy
sięgępowaŜnie?
CóŜ,istniejemoŜliwość,Ŝenie.Wzruszyłaramionami.
AwięcbyćmoŜeniemamypodstawdowtrącaniasięw
ichŜycie?
Tesszrobiłakrokdoprzodu.
Myślałam,Ŝetworzyciecośwrodzajubractwawspółczes
nychswatów,awtrącaniesięwczyjeśprywatnesprawytowasza
specjalność.
Swatamytylkotych,którzysągotowidomałŜeństwa.
Jeślitak,tomojeprzyjaciółkibędąidealnymmateriałem
wwaszychrękach.PozatymjednaznichznajuŜtegojedynego.
Więcpocojejnaszapomoc?
Boonazupełnieniezdajesobieztegosprawy.Szczerze
mówiąc,jednejidrugiejpotrzebnyjestktoś,ktopopchniejewe
właściwymkierunku.DlawastoprzecieŜpestka.Musicietylko
wysłaćtegoswojego...Zmarszczyłabrwi,próbującprzypo
mniećsobiewłaściwesłowo.No,tego...Prowokatora.Po
winnomutozająć...
Sethjęknąłwduchu.
Zaraz,zaraz.przerwałjejchropawy,niskigłos.Skąd
paniwieoProwokatorze?
Tesszatrzepotałarzęsamiiuśmiechnęłasięniewinnie.
Ojej.Czytotajemnica?
Dodiabła,Tess!SethniemógłdłuŜejpowstrzymaćiry
tacji.Acotymyślałaś?
Przepraszamodparła,usiłującukryćrozbawienie.Bracia
powinnitrzymaćjęzykzazębami,przynajmniejwmiejscach,
gdzieprzezprzypadekmogąsięznajdowaćichmłodszesiostry...
Dość tego! szorstki głos przerwał jej brutalnie. Zapadła
kompletna cisza. Tess była pod wraŜeniem ach, mieć taki
posłuch w pracy. Spełnimy pani prośbę. Jednak pod jednym
warunkiem.
Taak?
Działamywukryciu.Iniechcielibyśmy,bycośsięzmieniło.
Rozumiemysię?Tessskinęłagłową.
Rzeczywiście,chybamacierację. Bractwowspółczesnych
swatów... To nie brzmi zbyt powaŜnie mruknęła cicho pod
nosem.
Sethniewytrzymał:
MoŜe przyjmiesz do wiadomości fakt, Ŝe nigdy się nie
pomyliliśmy. Mamy na koncie trzysta dwadzieścia dwieidealnie
dobrane pary. Dzięki naszym staraniom cieszą się one teraz
szczęściem małŜeńskim. Ani jednego niewypału, ani jednego
rozwodu!
JuŜdobrze.ZrozumiałamprzerwałaTess.Copowiecie
natakiukład:wywyswataciemojeprzyjaciółki,ajaanimru
mruowaszymKlubie?
UmowastoiodparłSeth.
Wtejsamejchwilikrągświatła,wktórymstała,zgasł.Tess
skierowałasiękuoświetlonymterazdrzwiom.
Gdytylkowyszła,zciemnościrozległsięgłosShadoe'a:
Coonawie?
O naszych planach, by ją wyswatać? Nic. Jej dzisiejsza
wizytajestcałkowicieprzypadkowa. Obawiamsię, Ŝeto moja
wina.Sethsięstropił.Zapewnepodsłuchałaktórąśznaszych
rozmów i postanowiła nas zaangaŜować, by pomóc swoim
przyjaciółkom.
8
DAY LECLAffiE
AlewieoProwokatorze.
NieznaimieniaShayde'a.Niewie,Ŝezostałwyznaczony
najejProwokatora.
Ajakzareaguje,jeślisiędowie,Ŝetowszystkonasza
sprawka?
Chyba...nieprzyjmietegonajlepiej.Sethwyszczerzył
zęby.AlewtedybędziejuŜzapóźno.Czekająhappyend,czy
tegochce,czynie!
Shadoeskinąłgłową.
Wtakimrazie,dodzieła.Dzwoniędobrata.Wprawiamy
machinęwruch.KiedyjuŜzałatwimysprawęTess,zajmiemy
sięjejprzyjaciółkami.
ROZDZIAŁPIERWSZY
TessLonigansiedziałazaswoimfunkcjonalnymijakŜebez
piecznymbiurkiem,usiłującmyślećracjonalnie.Niespodziewanie
znalazła się naprzeciw tajemniczego męŜczyzny, którego
obecnośćwywoływaławniejpoczuciezagroŜenia.Nieznajomy
stałwdrugimkońcupokojuiwpatrywałsięwniąbezsłowa.
Wsłabymświetlebiurowejlampyjegomrocznapostaćzlewała
sięzciemnymtłem.Czarnygolf,czarnespodnieikruczoczarne
włosywzmagaływraŜeniegrozy.Alenajgorszebyłyoczy.Ztej
odległościTessniepotrafiłaokreślićichbarwy,widziałatylko,Ŝe
były jasne i płonęły jakimś przeraŜającym blaskiem, gdy
wpatrywałysięwniąztakąmocąideterminacją,jakbypróbo
wałyprześwietlićjejduszę.PierwszyrazwŜyciuczułasiętak
zmieszana.WŜadensposóbniemogłazebraćmyśli.
Tak.TenmęŜczyznabyłbardzotajemniczy.Ciemnyinie
bezpiecznytyp.
Tessnerwowościągnęłabrwi.JakJeannemogłataksiępo
mylić?Doskonalewiedziała,Ŝenietakiegofacetamiałana
myśliTess,zlecającjejzatrudnieniekogośmiłego.Nagledziew
czynazdałasobiesprawę,Ŝepióro,któretrzymawręku,pęknie
zachwilępodnaciskiemkurczowozaciśniętychpalców.Szybkim
ruchemodłoŜyłajenabok.Tak.Podjęładecyzję.TenmęŜczyzna
niespełniajejoczekiwań.
śebyprędzejskończyćtęniemąwalkęsił,zrobiłaniewy
raźnygestwstronęgościa,jakbyzapraszając,bypodszedłbliŜej.
W normalnych okolicznościach wstałaby i z Ŝyczliwym
uśmiechem wyciągnęłaby do niego dłoń. Teraz jednakinstynkt
podpowiedział jej, by tego nie robić. Największy błąd juŜ po
pełniłazaprosiłakandydatapogodzinachpracy,itotakpóźno.
Wieczorem wszystko zdawało się odrealnione, bardziej
niebezpieczne. Nie miałajednakwyjścia nie mogła sobie po
zwolićnato,byktokolwiekzfirmynatknąłsięnategomęŜczyznę.
Tozpewnościąwzbudziłobypodejrzenia.
Nieznajomyzrobiłkrokwjejstronę,niewychodzącjednak
całkowiciezcienia.
Panizleciłazatrudnieniemnie?spytał.
Jegogłosbrzmiałdziwnieostro.Niebyłownimniczowego
miłego, uprzejmego tonu, którym powinien przemawiać odpo
wiednikandydat.PrzypominałniecogłostamtegomęŜczyznyz
Klubu,byłjednakjeszczegłębszyibardziejszorstki.
Czy przysłała pana agencja pośrednictwa pracy? odpo
wiedziałapytaniem.
Pochylił głowęidopieroterazzobaczyła,Ŝejegowłosysię
gajądoramion.Spadałyczarnąkaskadą,jakbypodkreślającjego
rebelianckązapewnenaturę.
Tak.Jeanneuznała,Ŝejestemnajlepszymkandydatem.
OdpowiedźzabrzmiaładośćaroganckoiTessodpowiedziałaz
irytacją:
Więcnieszukałazbytwytrwale.
Wjegooczachzamiasturazydojrzałabłyskrozbawienia.
MoŜe zanim wyda pani werdykt, zechce pani sprawdzić
mojekompetencje?
ZwaŜywszy,jakgładkotoczysięnaszarozmowa,niepowinno
tozająćwieleczasuodparła,uśmiechającsięzprzymusem.
DAY LECLAKE
MISTRZOWIE PROWOKACJI
11
Nieodpowiedział,tylkobezceremonialnierozglądałsiępo
biurze.Pomyślała,Ŝejeślimanadziejędowiedziećsięczegośo
niej,sądzącpojejpowierzchownościipowystrojuwnętrza,z
pewnością poniesie klęskę. Zarówno urządzenie i kolorystykę
biura,jakiswójstrójdobierałatak,byklienciczulisięwjej
towarzystwiemiłoispokojnie.Wszystkotubyłoprecyzyjnie
obmyśloneiniemiałonicwspólnegozjejprawdziwąnaturą.
Czyzawszewydajepanitakpochopnesądyoludziach?
spytałnagle,znówkierującnaniąswójhipnotyzującywzrok.
Odparłakrótkoiszczerze:
Nie.
Przyglądałsięjejbacznie.Próbowałazcałychsiłwytrzymać
tozimnespojrzenieiniespuścićwzroku.
Tylkowmoimprzypadku?
Niejestpanwmoimtypieodpowiedziałaspontanicznie,
wściekłanasiebie,Ŝewdajesięwtakiedyskusje.Zazwyczaj
potrafiłakierowaćrozmową.
Przezdługą,niepokojącąchwilępanowałacisza.
MoŜezaczniemyodpoczątkuodezwałsięmęŜczyzna
łagodniejszymtonem.PaniTessLonigan?Skinęłagłową.
MamnaimięShayde.Jestemumówionynarozmowękwa
lifikacyjną.
Ztrudemprzełknęłaślinę.
Shayde.Cotozaimię?AmoŜenazwisko?
Tomojeimięinazwiskopowiedziałoschle,ucinając
tymwszelkądyskusję.
Dziwneimię,alepasowałodoniego.Wydawałosiętaksamo
tajemniczeiegzotycznejakjegowłaściciel.
Proszęusiąść,panie...
10
12
DAY LECLAKE
MISTRZOWIE PROWOKACJI
13
PoprostuShaydepoprawiłłagodnie.
Dobrze,Shayde.Proszęusiąść.
Usiłującopanowaćemocje,zaczęłaprzekładaćpapieryzjednej
strony biurka na drugą. PrzecieŜ musiała jakoś ukryć swoją
dziwnąreakcjęnaobecnośćnieznajomego.Choćnigdyniemiała
problemów w kontaktach z ludźmi, z tym facetem niemogła
sobieporadzić.Czułasięniepewna,zakłopotanainiespokojna,a
jednocześniezaciekawionaijakbyzauroczona.
Niezapominaj,comaszdostracenia,przemknęłojejprzez
myśl.Tojąniecootrzeźwiło.Jeszczemomentizewzględnym
spokojem będzie mogła odwzajemnić natarczywe spojrzenie
Shayde'a.
CoJeannepowiedziałapanuotejpracy?
Powiedziała,Ŝepotrzebujepaniosobytowarzyszącejdo
pełnieniafunkcjizawodowych.Shaydeusiadł.
NiechodzioprofesjonalnewsparcieodparłaTess,gwoli
wyjaśnienia.
Todobrzesięskłada,boniejestemspecjalistąwtejdzie
dzinieodrzekłchłodno.
Akimpanjest?spytałanieopatrznie.Wprawdziebyłoto
najnaturalniejszewświeciepytanie,leczzadaćjemogłajedynie
kobieta, a nie potencjalny pracodawca. Spojrzenie, którym
obdarzył ją Shayde, kazało jej czym prędzej dodać: To
znaczy,czymsiępanzajmuje.Jakiemapanwykształcenie?
Zpewnościąmojadotychczasowakarierapaniąuspokoi.
Skończyłemstudiaoprofiluekonomicznym.Jeannesprawdziła
mojereferencje.Mojareputacjajestczystajakkryształwy
jaśniłwolnoispokojnie.
Gdybyniebyła,Jeannenieprzysłałabypanatutaj.
MoŜeweźmietopanipoduwagę,dokonującwyboru.
Shayderozparłsięwygodniejwfotelu.Jegospokójpozostawał
wsprzecznościznapięciem,odktóregoaŜiskrzyłowpokoju.
Zechce pani zapoznać mnie ze swoimi wymaganiami? Co
miałbymrobić?
Tessnie zamierzałaujawniaćnarazieŜadnychszczegółów.
Wtajemniczy w nie dopierotego kandydata, którego ostatecznie
wybierze.JednakcośwosobowościShayde'aniepozwalałojej
zignorowaćtegopytania.
Firma, dla której pracuję, nazywa się Altruistics. Czy ta
nazwacośpanumówi?
Zbieraciefunduszenacelecharytatywne,prawda?
Tak.Jesteśmyfirmąprywatną,którejudałosięzebraćwiele
milionów dolarów na badania medyczne, domy opieki spo
łecznej, szpitale, schroniska dla narkomanów i bezdomnych i
innecele.Wyszukujemymilionerów,którzygotowisąuszczknąć
odrobinęzeswojegobogactwaipomócpotrzebującym.
I...?Shaydezawiesiłgłoswoczekiwaniu.
Ichodzioto,Ŝe...mamdostaćawans.
Tesszamilkłanachwilę,więcnieznajomypróbowałzgadywać:
PewnietenawansodczegośzaleŜy?
Tak. Od tego, jak poradzę sobie w ciągu najbliŜszych
dwóchtygodni.
Intrygujące.Dlaczegoakuratwciągudwóchtygodni?CóŜ,
właściwiemoŜemuwszystkowyjaśnić.Wyglądałonato,Ŝe
przedShayde'emniewieledasięukryć.
Chodzi o to, Ŝe w naszej firmie ukuliśmy termin „Nie
realni".Odnosisię ondotych,którzydotąd niedalisięzwer
bowaćiodmawialisponsorowaniaczegokolwiek.Unas.
Czyli są hojni dla innych, ale akurat do was nie mają
przekonania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]