Klu8 ocal0nych, ksiazki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lisa Gardner
Klub Ocalonych
Prolog: Eddie
Zaczęło się od rozmowy: – To eksperci są problemem, a nie gliniarze. Gliny to tylko gliny. Jednych
obchodzą tylko kawa i pączki, innych własna emerytura. Ale ci goście z laboratoriów... Kurwa, czytałem
o takiej sprawie, gdzie przyskrzynili faceta, porównując szwy jego dŜinsów z krwawym odciskiem, który
zostawił na miejscu zbrodni. Nie zalewam. Jakiś jajogłowy zeznał w sądzie, Ŝe dŜinsowe portki mają taki
niepowtarzalny ścieg i układ nici, Ŝe jest tylko jedna szansa na miliard, Ŝeby inna para zostawiła taki sam
ślad. W mordę jeŜa, aŜ się wierzyć nie chce!
– Nie chodź w dŜinsach – powiedział drugi męŜczyzna. Pierwszy, właściwie dzieciak, przewrócił
oczami.
– Genialne, kurwa.
Drugi wzruszył ramionami.
– Zanim zaczniesz pieprzyć, jak to lewisy posłały kogoś za kratki, moŜe powinniśmy zacząć od
najwaŜniejszego. Od odcisków palców.
– Rękawiczki – podrzucił bez namysłu dzieciak.
– Rękawiczki? – Drugi męŜczyzna zmarszczył brwi. – A ja myślałem, Ŝe powiesz mi coś odkrywczego.
– Zgoda, rękawiczki są upierdliwe. Ale odsiadka teŜ do przyjemności nie naleŜy. Co niby moŜna jeszcze
na to poradzić?
– Bo ja wiem? Ale nie chcę nosić rękawiczek, jeŜeli nie muszę. Zastanówmy się.
Mógłbyś wszystko wytrzeć – zaproponował chłopak. – Amoniak rozpuszcza tłuszcz z łapsk.
Przygotowujesz buteleczkę roztworu amoniaku z wodą. Potem psikasz tym zajzajerem wszędzie tam, gdzie
dotykałeś paluchami, i pucujesz. Tylko nie moŜesz zapomnieć o... – Dzieciak umilkł. Zdawało się, Ŝe nie jest
w stanie wypowiedzieć słowa, które ma na myśli. MęŜczyzna uznał, Ŝe to zabawne, biorąc pod uwagę
wszystko, czego ten „dzieciak” dokonał. Pokiwał głową.
– Tak. I to wszystko amoniakiem, rzecz jasna. Inaczej mogliby podświetlić jej skórę jakimiś
promieniami czy zadymić jakimiś tam oparami i całe pucowanie na gówno by się zdało. Zamiast psikać babę
od stóp do głów, moŜna ją od razu wrzucić do wanny. Tak, wiesz, dla pewności.
– No. – Dzieciak pokiwał w zamyśleniu głową. – Ale i tak mógłbyś coś opuścić. Poza tym miałbyś od
groma roboty. Pamiętaj, co piszą w podręczniku: „Im więcej kontaktów z ofiarą, tym więcej śladów”.
– Słusznie. Jakieś inne pomysły?
– Mógłbyś zostawić fałszywe odciski. Poznałem takiego gościa z Nowego Jorku. Jego gang odcinał
dłonie swoich wrogów, a potem zostawiał ich odciski na miejscu własnych zbrodni.
– I co? Działało?
– Hm, połowa gangu siedzi za kratami...
– Czyli nie działało.
– Raczej nie.
MęŜczyzna wydął wargi.
– Ale to ciekawe posunięcie. Twórcze. Policja nienawidzi ludzi z inwencją. Warto by się dowiedzieć,
gdzie ci gangsterzy popełnili błąd.
– Popytam o to.
– Odciski palców to nic innego jak tylko ślad pozostawiony przez linie papilarne, czyli wzór złoŜony
z małych rowków i górek – myślał na głos męŜczyzna. – Wystarczy zapełnić czymś te rowki, i odciski
z głowy. Coś mi się zdaje, Ŝe musi istnieć sposób, Ŝeby to zrobić. MoŜe pomazać paluchy klejem do
wszystkiego? Obiło mi się coś takiego o uszy, ale nie wiem, czy zdaje egzamin.
– Ale w ten sposób straciłbyś czucie w rękach, nie? Jak tak, to lepiej od razu zostać przy rękawiczkach,
które są juŜ przecieŜ sprawdzone.
– Są jeszcze blizny. Jak sobie będziesz nacinał opuszki, zabliźnione rany zmienią linie papilarne.
– Nie, dziękuję!
– Nic bez bólu – zauwaŜył sentencjonalnie męŜczyzna.
Taa... ale jak nie ma radochy, to po co się w to wszystko w ogóle pakować. Jak myślisz, co blizny zrobią
z zakończeniami nerwowymi pod naskórkiem? Równie dobrze moŜesz sobie od razu odrąbać wszystkie
paluchy i mieć problem z głowy. Trzeba się trzymać prostych rozwiązań, pamiętasz? To kolejna sprawa, na
którą zwraca uwagę podręcznik: „Proste znaczy dobre”.
MęŜczyzna wzruszył ramionami.
– Dobra, niech będą rękawiczki. Najcieńszy moŜliwy lateks. To rozwiązuje problem odcisków. Następny
punkt: DNA.
– OŜesz kurwa – zasępił się dzieciak.
– DNA to niezła zagwozdka – zgodził się męŜczyzna. – Jak chodzi o odciski palców, wystarczy
pilnować, czego się dotyka. Ale z DNA... Musisz wziąć pod uwagę włosy, krew, spermę, ślinę. O, i jeszcze
odciski zębów. Nie zapominajmy o analizach uzębienia.
– Kurde, naprawdę masz niezłego zajoba. – Dzieciak znowu przewrócił oczami. – Słuchaj, nie gryź
niczego ani nikogo. To zbyt ryzykowne. Przyskrzynili juŜ kilku złodziei, porównując ich uzębienie
z odciskiem zostawionym na kawałku Ŝółtego sera w lodówce. Cholera wie co mogą zrobić z kobiecą piersią.
No dobra, wróćmy do DNA.
– W porząsiu. DNA.
– Odstaw OJ. Simpsona – odrzekł z wyraźną irytacją dzieciak. – Niech prawnicy się tym zajmą.
– Naprawdę myślisz, Ŝe prawnicy są tacy dobrzy? – zapytał męŜczyzna z kpiną w głosie.
Chłopak zrobił się draŜliwy.
– To co, do kurwy nędzy, moŜna jeszcze poradzić? ZałoŜyć pieprzonego kondoma? Równie dobrze
moŜesz rŜnąć ogrodowy szlauch.
– W takim razie potrzebujemy czegoś lepszego. Zwalanie winy na niekompetencję gliniarzy to gówniana
linia obrony. Zresztą to nie oni zajmują się DNA. Szpital wysyła próbki do Departamentu Zdrowia przez
specjalnego kuriera. Co jest, gazet nie czytasz?
– Czytam...
– Wrzucenie do wanny teŜ na nic się nie zda – ciągnął nieustępliwie męŜczyzna. – Pamiętaj o Motyce.
Facet wstawił tę kobitkę do wanny i wszystko poszło tak gładko, Ŝe teraz bałwan będzie do zasranej śmierci
gnił w więzieniu. Nasienie dostaje się w głąb ciała. Potrzeba czegoś więcej niŜ kąpieli, jakiegoś rodzaju
płukania. Bo ja wiem? Poza tym są jeszcze włosy. Z włosa teŜ moŜna wydobyć DNA, jeŜeli znajdą cebulkę.
No i mogą porównać włos znaleziony na miejscu zbrodni z włosem na łepetynie. Wanna stanowczo nie
załatwi sprawy. Jeszcze jakiś nadgorliwy gliniarz wyciągnie moje włosy z rury odpływowej. W ten sam
sposób mogą wydobyć próbki krwi. Nie, do tego trzeba się powaŜnie przygotować.
– Ogól się.
– Na całym ciele?
– Tak. – Głos dzieciaka zdradzał irytację. – No, wszędzie. Zawsze moŜesz się wytłumaczyć, Ŝe kręci cię
pływanie albo kulturystyka. A co, kurwa?
– Golenie to dobry pomysł – zgodził się męŜczyzna. – Załatwia sprawę włosów. Co jeszcze? Sprawdzą
jej usta. Pamiętasz?
– Tak, tak, korzystałem z tej samej ksiąŜki co ty.
– śadnego dotykania gołymi rękami. Nawet gałek ocznych.
– Tak, teŜ czytałem o tym śledztwie.
– No i chyba nie zakładać dŜinsów.
– Noś pokrowce na butach, Ŝeby zmniejszyć ryzyko pozostawienia ziemi i włókien – dodał dzieciak. –
I zawsze, kiedy to moŜliwe, uciekaj się do podstępu i kłamstwa. Włamywanie się na chama znaczy, Ŝe
musisz uŜyć narzędzi, których ślady mogą się przydać w śledztwie.
MęŜczyzna pokiwał głową.
– W takim razie załatwiliśmy problem wszystkich materialnych śladów oprócz DNA. Musimy
wykombinować, jak się go pozbyć. Wystarczy, Ŝe znajdą jedną próbkę spermy, sprawdzą ją w bazie danych
i...
– Wiem, wiem. – Dzieciak zamknął oczy. Zdawało się, Ŝe mocno się zastanawia. Bardzo mocno.
W końcu powiedział: – Mógłbyś im zamydlić oczy. Był taki facet, którego przyskrzynili za serię gwałtów na
podstawie DNA, ale kiedy siedział w kiciu, zgłoszono kolejny gwałt, a na majtkach dziewczyny znaleziono
to samo DNA.
– I co się stało?
Dzieciak westchnął.
– Facet dostał za to wyŜszy wyrok. Oszustwo w celu utrudnienia śledztwa czy coś takiego.
– Zgwałcił następną dziewuchę, kiedy siedział w pierdlu?
– Nie, człowieku. Spuścił się do butelki po keczupie i wysłał ją kumplowi, który zapłacił dziewczynie
pięćdziesiąt dolców, Ŝeby rozmazała toto na gaciach, a potem krzyczała, Ŝe gwałt. No wiesz, Ŝeby się
wydawało, Ŝe na wolności szaleje prawdziwy gwałciciel, który ma takie samo DNA.
– Nie ma czegoś takiego jak dwaj faceci z takim samym kodem genetycznym. Nawet bliźniaki mają inne
DNA.
– No właśnie. Na tym polegał błąd. Biegli to wiedzieli, prokurator to wiedział i policja wiedziała. Więc
naciskali dziewczynę tak długo, aŜ wyśpiewała, co się naprawdę stało.
– Jest w tym jakiś morał?
– Tak. Zapłać dziewczynie więcej niŜ gówniane pięć dych! MęŜczyzna westchnął.
– To kiepski plan.
– Chciałeś, Ŝebym ci podrzucił jakiś pomysł, to podrzucam.
– Ale miałem na myśli coś dobrego.
– E tam, pierdol się.
MęŜczyzna nie odpowiedział. Dzieciak takŜe milczał.
– Trzeba znaleźć sposób na DNA – mruknął po jakimś czasie chłopak.
– No – zgodził się męŜczyzna.
– Gumka na małego – prychnął dzieciak. – Po co ci coś takiego?
– Zresztą moŜe się okazać nieskuteczna. Prezerwatywy przeciekają, pękają. Poza tym policja robi się
coraz lepsza w identyfikacji substancji nawilŜających i plemnikobójczych. Dzięki temu są w stanie
stwierdzić, jaka to marka. Zaczynają rozpytywać w aptekach i sklepach. I nagle ni z tego, ni z owego pojawia
się jakaś pani magister, która dziwnym trafem zapamiętała faceta kupującego pudełko...
– I masz przechlapane.
– No. Ci goście z laboratoriów. KaŜda pierdółka, jaką zostawisz na miejscu zbrodni...
Dzieciak nagle się oŜywił.
– Czekaj – powiedział. – Mam pomysł.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bloodart.opx.pl
  •